Znalazłam dwa łobuzy w odstępie dwóch dni:

1. TEOFIL - Kocurek, około 5 miesięcy, cały czarny, bursztynowe oczka, zdrowy, ma tylko blizny po pogryzieniu przez dużego kocura (na przedniej i tylnej łapie, lekko naderwane uszko). Lubi się bawić, biega jak szalony, wszystkich zaczepia, nie ważne, że Tomasz waży 8 kg i tak biega mu za ogonem




2. GERDA - Koteczka, dorosła, około 2-3 lata, królowa salonu, lubi siedzieć na kolanach i się przytulać, wiecznie "wala się" po meblach, zje wszystko włącznie z zupą pomidorową (karmię ją kocim żarciem, ale i tak wszystko podbiera ze stołu). Wygląda to tak, jakby zmarł/a jej właściciel/ka i kot został nagle sam. Była zarobaczona i wychudzona, ale już po wizycie u weta i tabletkach, więc wszystko wygląda dobrze. AAAA zapomniałabym, otwiera sama drzwi, więc trzeba się pilnować ...


Zostawiłabym je sobie, ale 5 kotów to przesada. I nie chodzi tu nawet o koszta czy obowiązki, tylko o szczęście i zdrowie psychiczne tych trzech kotków, które mieszkają z nami na stałe, zwłaszcza, że Ernest (mój drugi kocur) dość ciężko znosi tę sytuację...