Do naszego ogrodu zawitał biały w czarne łatki, młodziutki, niekastrowany kocurek, najprawdopodobniej potrącony był (jeszcze zimą) przez samochód. Jedna łapka podkulona, ale już dosyć zagojona. Niestety możliwe, że kość już się zrosła i zawsze będzie bardzo kulał. Szczęka była lekko skrzywiona

Na początku był w szoku, uciekał na parę dni pod wpływem zbliżającego się człowieka, wystarczyło że go zobaczył w oknie. Nie dało się go nawet nakarmić, nie mówiąc o złapaniu do weterynarza... Teraz - chce się miziac, wchodzić na kolana i do mieszkania. Widać, że był domowy... Nikt go jednak nie szuka. Ma u nas lokum w szopce i kilka razy dziennie karmienie i świeżą wodę. Nie mam jednak możliwości przygarnięcia go

Mam dużo kotów, hodowlę, dorosłe płodne kocury, które nie zaakceptowałby w życiu dorosłego kota... Skaczą na niego przez szybę, kiedy się zbliża. Wczoraj wyciągnęliśmy razem z mamą 10 kleszczy z jego ciała! Był przy tym tak niesłychanie łagodny i cierpliwy.... Anioł, nie kot. Przed kleszczami jest już zabezpieczony, ale potrzebuje domku. To nie pierwszy kot, którego dokarmiamy, ale ten ewidentnie był domowy. Pragnie kontaktu z człowiekiem, pieszczot, a przede wszystkim, boję się że z tą nogą nie poradzi sobie na dworze. Zaatakuje go inny kot, lub pies. Mieszkamy we Wrocławiu (psie pole).
Kocurek jest niezwykle urokliwy... Na oko ma 1-2 lata.
Kilka jego zdjęć:
