MalgWroclaw pisze:Może i nie powinnaś, ale czasem nie ma wyjścia. Trzymam kciuki.
Złamałam się.

Koty winny być na głodniaka by efekt był. Tylko tam są dzieci i prócz matki nic nie ciągną. A ona może już wcale nie mieć tyle pokarmu. Poza tym może i cyc już nie wystarcza. Wczoraj nic nie dostały. Widziałam liczne ślady kocich stópek na łasze piachu. Boję się ,że maluchy wyprowadziła na inne stołówki. A teren jest wyjątkowo nie fajny. Poza tym tam też pusto było. Jest zimno. Szybciej spalają kalorie. A to malunie maleńtasy. Biłam się z myślami jednak nie potrafiłam zostawić je bez posiłku. Choć deczko ale nałożyłam.
Trzeba być silnym a ja nie jestem.
Nawet nie wiecie jak mnie dołuje taka sytuacja. Wiem,że powinnam dzieciska łapać. Najlepiej z matką. Tylko, a z tym muszę się liczyć, może nie wyjść. Rodzina, jeśli mi się uda wszystkie maluszki zgarnąć, będzie cierpieć. Wiem,że to mija ,jednak tak jakoś nie fajnie na duszy jest.
Niestety, w obecnym miejscu nie mam jak postawić dużej, porządnej łapki by ew Gabrysia bezpiecznie weszła. Nie zahaczając kikutem o podłogę lub brzegi. Priorytetem są więc dzieci. Choć w duszy liczę na cud.
To jest w miarę spokojne siedlisko dla futerek. Przez liczne zarośla, w tym o metrowych kolcach

przykrywających gruzowisko i śmietnisko, nikt się nie pcha. Tylko głupia ja. Nawet ruchome piaski

są. Czyli dziura kiedyś tam wykopana, przykryta folią. Nawianym piachem, gałęziami, czymś tam jeszcze. Trzeba wiedzieć jak stopy stawiać by nie zsunęła się noga w głąb. W ogóle atrakcji tam pełno. Balujący na piętrach "ludzie" wyrzucali przez okna różne śmieci. Nie tylko wyrwane cegły, gruz...ale i ciężkie, metalowe ramy okienne.
Denerwuję się i znów gadam...gadam...
Proszę zajrzyjcie na zrzutkę Sorrusia. Roześlijcie ją raz jeszcze.
https://zrzutka.pl/e3bewfBardzo wam dziękuję za wsparcie w rozsyłaniu i wpłatach
Wczoraj dr Marciński stwierdził,że imię mu pasuje gdy leżał tak "przepraszająco' na stole.