Huciane koty.Częśc II.Do zamknięcia.

Ewa, może przydałyby Ci się takie pojemniczki viewtopic.php?f=27&t=158951&p=10303616#p10303616
Nie było chętnych i zostało mi jeszcze trochę .
Ja z takich korzystam dla dzikunków i pracusiów, bo są bardzo praktyczne i dosyć pojemne.

Moje koty namiętnie jedzą te witaminy, więc czyszczę z etykiet oraz kleju, żeby było łatwiej utrzymać je w czystośc i tak bez sensu je magazynuję.

Amika6, kochana jesteś :1luvu:

.Dzięki, że pomyślałaś, ale akurat miseczki mam.Dostaję od znajomych aluminiowe tacki, takie po psiej karmie również, są nieco głębsze.Wygodnie mi z tym, bo leciutkie, wchodzi jedno w drugie, a potem wyrzucam.Dorota, moja siostra też mi przynosi takie przezroczyste po sałatkach, wszyscy w pracy jej zbierają, ma dla swoich kotów i moich przy okazji.

Zaproponowałam, bo one są dosyć stabilne.
Na suche i wodę są bardzo fajne (400 ml), nawet rozpychające się koty nie przewrócą i jedzenie nie ląduje na ziemi.

Są jednak ładne, więc zniknęły by natychmiast :evil:

Dałam kiedyś taką fioletową tackę po czekoladkach Milka, wcięło natychmiast :wink:

.Plastikowa, zwykła miseczka, tyle, że czerwona również.U mojej siostry to samo.Tam jest zakład zamknięty, a i tak ludzie kradną.Wodę dajemy w miskach zrobionych z obciętych dużych butelek na wodę.W domku burasi mam przyzwoite naczynia.Amika6, dziękuję, ale tak to wygląda.Pisałam już, że ktoś ukradł starą, brudną płytę styropianową z okienka domku burasi.Specjalnie poprosiłam o taką "przechodzoną" licząc, że nikt się na nią nie skusi.A jednak :evil:

Ludzie potrafią być naprawdę beznadziejni w swoich poczynaniach. Niby wiemy to nie od dziś, ale mimo wszystko .. zadziwia nas ludzka głupota i bezmyślność nadal, prawda?. :roll:

P.Iza była w ambulatorium u lekarza, trochę wyglądała przez okno i wypatrywała kotów i psów.Widziała tylko jednego czarnuszka i sunię.Dzisiaj tam jadę, zobaczę, czy się pojawią.

Jak dobrze, że pogoda jest ładna, że nie jest już tak zimno, prawda?

O, tak, jest ciepło, chociaż dzisiaj akurat pada.Nie było ani jednego kota, ani psa.Miski puste, w domku burasi również, czyli jakiś kot się tam zaczął znów stołować.
Po drodze przy jednej z głównych ulic w Stalowej Woli spotkałam dwie psie biedy.Labradorowaty pies spragniony czułości, raczej nie głodny, bardzo miły.Drugie małe coś z kolei chudziutkie i wygłodniałe.Miałam jedzenie dla psów, dałam trochę, ale to małe miało dylemat -chleb ze smalcem i resztki wędlin czy wędzona kość schabowa.
To jest moje miasto :oops:

Niewielu tu się dobrze żyje, a zwierzętom koszmarnie :cry:

Ech. Biedne psiaki

I u nas pada porządnie, myslałam, że dziś podjadę do moich dziczków, ale tam nie ma żadnego zadaszenia, suche zmoknie od razu. Tak to jest, mroz - zamarza mokre, deszcz i śnieg - moknie suche

Skąd się biorą te psiny, przyjeżdżają ludzie z okolicznych wsi i wyrzucają?? Ja tego problemu aż tak nie widzę, w Lbn raczej bezdomnych psów nie ma. Rekompensują mi tę niewiedzę bezdomne koty

U nas Kasiu i jedne i drugie :cry:

Kotami jednak zajmuje się więcej osób, one mogą być wolno żyjące, ale psy nie :cry:

Pojechałam dzisiaj nakarmić koty na działce p.Izy.One jednak bardzo się boją, jak któreś łepek wystawiło, ja za aparat, a to natychmiast się chowało.Kiedy już zamykałam kłódkę zaczęły jak pająki schodzić z góry po ażurowych ścianach altanki :mrgreen:

Są naprawdę ładne, ale jak to złapać? :evil:

Jedno tylko zdjęcie mam

A żeby nie było, że tylko biedne, porzucone psy spotykam to akcent optymistyczny.Poznałam w lecie Pablo ( teraz Amiś), pieska z Tarnobrzega, z Ogrodu św.Franciszka.Przeuroczy i już bardzo szczęśliwy.Amiś dzisiaj

Już chyba nawet mi się nie chce denerwować.W domku burasi miski puste, ale nie widzę tam nigdy żadnego kota.Sowy też już dawno nie widziałam, miski puste, ale czy ona jeszcze żyje? Może przychodzi po zmroku? Wołam ją, zwykle się zjawiała, ale teraz nie.Psie miski puste, porozrzucane, ale też psów nie widuję.Były tylko dwa czarnuszki, Strzałka i Bambo.Oczywiście najpierw musiały być mizianki, domagają się tego, potem baaardzo solidna porcja nerek, trochę karmy z puszki, suchej już nie chciały.Strzałka za to na deser wyjadła psom trochę pasztetu ( psiego) i poszła sobie w kierunku strażaków.Tyle, amen, nie wiem, co się dzieje.Krówków nie ma, może zajęci są przedłużaniem gatunku, bo nie są kastrowani? Wszystko "może" :evil:

-Strzałce pasztet smakował.

-Bambo, już najedzony.

Jest Sowa

P.Iza była rano u lekarza i ją widziała, siedziała sobie na swojej budzie.Uff!A siostra widziała tylko rudą sunię, innych psów nie było.

Huciane koty.Częśc II.Do zamknięcia.

Kto przegląda forum