aaaaa!!!!
Dzwoniła pani w sprawie adopcji Smolika.... rozmowa była krótka bo telefon mi się buntuje i szumi ( ale tylko w pracy )
Pani pytała czy kotek kuwetkowy i czy może mieszkać z dzieckiem...( nie wiem...) z tym że ona w tym kontekście bardziej martwiła sie o dziecko a ja o kota...
No w każdym razie pomyślalam, że kandydatów na pęczki nie ma więc dam im szansę zaprezentować się na żywo i umówiłyśmy się że jutro wpadnie z mężem....
A ja juz panikuję...
nie wiem co mam robić!!!
Wiem z innych wątków o co pytac i co wymagać... ale jak to rozegrać ?
jak Smoliś sobie poradzi, jak się odnajdzie?
Martwię się też o Nosię... zostałaby sama z nami... może to ją bardziej uspołeczni... a może złapie dołka ... no na dwoje babka wróżyła - dopadło mnie mnóstwo wątpliwości... . Moge czekać na wspólny dom dla nich, ale mam swiadomośc, że moge się niedoczekać ( a one rosna jak na drożdżach... - taka prawda...)
nie wspomnę o tym, że mi paskudnie smutno jak pomyslę o rozstaniu ze Smolem
Jedno co postanowiłam, to to , że bez względu na przebieg rozmowy nie oddam Smolika w piątek ( no chyba, że mnie oczarują jakoś) bo chciałabym najpierw z wetka pogadac o szczepieniu - na razie go nie szczepimy ze względu na Nosię ( żeby sie nie zaraził) ale taka zmiana domu to też duży stres więc nie wiem czy nie lepiej żeby po szczepieniu został jeszcze kilka dni u nas.... ( nie znam sie na tym)
i jeszcze zdalam sobie sprawę, że w aukcji bardzo ladnie napisałam o umowie adopcyjnej... tak, ale ja przecież nie wiem jak taka umowa wygląda, co tam jest dokładnie - ratunku!!!!!