Tymczasy u reddie -wszystkie kocięta juz w nowych domkach !

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Sob gru 23, 2006 16:44

I jeszcze zapomniałam dodać - jest w tych maluszkach jakaś wytworność. Są trochę zabiedzone, fakt. Mają zaniedbane trochę futra i przeraźliwie wystraszone oczy, jednak już widać w nich to piękno, właściwe kociej rodzinie.

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob gru 23, 2006 17:37

Ufff, koty odczyszczone ze zbędnego brudu, wyczesane, zawinięte w kocyki i smacznie sobie śpią (Julka na moich kolankach). W uszach miały kopalnie węgla 8O I mają pozlepiane czymś futro, ale nie wiem jak je umyć bez szkody dla nich :?: Bardzo grzecznie zniosły zabiegi. A ja jestem wykończona :lol: A jutro nauka kuwetki. Choć może nie będzie tak źle, bo każdy zaliczył wejście do kuwety i obwąchanie żwirku. Na sioo i koo jednak żadne się nie zdecydowało. Inka patrzy na mnie jak na zbrodniarza (asystowała przy zabiegach pielegnacyjnych i cały czas mroziła mnie wzrokiem pełnym oburzenia). Teraz się chyba zdrzemnę choć trochę.

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob gru 23, 2006 20:34

Cieszę się, że trójka "szekspiraków" juz u Ciebie. :D
Futerko możesz spróbować oczyścić zwilżoną w czystej wodzie szmatką, miziając jednocześnie... chyba, że trzeba je wykąpać, to w kocim, ewentualnie dziecięcym szamponie, ale z tym warto trochę poczekać.
Ja korzystałam z całodobowej lecznicy na Marcinkowskiego, jest czynna równiez w swięta, przed chwilą się telefonicznie upewniłam - na wszelki wypadek podaję telefon 345 40 45. Z usług Kory nigdy nie korzystałam, czytałam o niej niepochlebne opinie, chociaż Kota7 jest z niej zadowolona... też chyba jest całodobowa.

Trzymam kciuki, żeby z maluchami nie było problemów i żeby Inka się nie obrażała. :wink: :ok:
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob gru 23, 2006 20:59

Bardzo Ci dziękuję, Fraszko. Bo po dokładnych oględzinach wyszło na jaw, że są pchły no i wizyta w klinice będzie konieczna. Więc pewnie jutro skoczę po fiprex, a już w same święta zabiorę maluchy na przegląd. Ale chyba nie mają kociego kataru - bo języczki są czyściutkie. Tylko, że ja to ślepa jestem i mogłam czegoś nie dostrzec :roll: Umyłam maluchy zwilżoną szmatką, ale one mają od tych pcheł i czegoś jeszcze niezidentyfikowanego kudełki tak posklejane, że to niewiele dało :( I pierwszy raz Inka jest najodważniejszym i najbardziej wyluzowanym kotem w domu (co nie znaczy wcale, że jest odważna i wyluzowana).

Ale te pchły są wielkie 8O

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob gru 23, 2006 21:05

Inkę też będziesz musiała odpchlić, bo zapewne tez zlapie, a maluchy po odpchleniu przydałoby się wykąpać z tych odchodów. Też byłam zaskoczona wielkością pcheł jak przyszła do mnie Inka 8O ale ja zaczęłam jej wybierać z futra i topić w słoiku z wodą, bo bałam się że przelezie mi to badziewie na resztę.
Masz co robić, w święta nie odpoczniesz. :roll:
W lecznicy powiedz, że to są znajdki i zamierzasz im szukać domu - powinni potraktować Cię ulgowo, poproś o to.
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob gru 23, 2006 21:14

Oczywiście, Ince też się dostanie fiprexem :) Najchętniej i siebie bym odpchliła, bo mam wrażenie, że po mnie łażą te france 8O Mam nadzieję, że potraktują mnie ulgowo w klinice. Do tej pory tak było... Inaczej zbankrutuję ;) Ech, patrzę na te kruszynki i mogłabym góry przenosić. Ciekawe jak pójdzie z nauką kuwety. Na razie sika się na podłogę. Inka tylko unosi brwi z dezaprobatą. Pewnie to ona weźmie na siebie edukację młodzieży w zakresie czystości. A Julka nie umie się myć. Za to chłopaki myją się pięknie. Jednak kąpiel ich nie ominie :twisted: Ale na razie jeszcze zaczekam. Najpierw odpchlanie, potem upewnienie się, że nie są przeziębione i ewentualnie wtedy.

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob gru 23, 2006 21:28

Jak je pierwszy raz zobaczyłam to były okropnie zapchlone ,poprostu strasznie :cry:
Nie ma co ,roboty masz na same święta,ale ja tak bardzo się ciesze że je wziełaś :oops: no aż mi wstyd,ale wiem że przy tobie wyjdą na koty :wink: i oczywiście życze ci powodzenia w nauce czystości ,takie duze kotki i brudaski ,biedne ,nieciekawe miały warunki :cry:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43977
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob gru 23, 2006 22:50

Mają aż bąble od tych krwiopijczych wampirów. A-ha! Guildenstern zrobił właśnie w tej chwili sioo do kuwetki :D Ale zaraz potem koo na podłogę :? Ale nauczą się. Rosencrantz niestrudzenie walczy z kanapą. Nic sobie nie robi z posykiwań Inki :lol: A Mała Juleczka śpi w klateczce. Wszystko wskazuje na to, że mają biegunkę. W każdym razie Guilden ma :( A na jedzonko rzucają się w sposób nieopanowany (muszę im wydzielać, żeby się za dużo nie nażarły od razu). Tylko musiały załapać, że miska to miska. One jeszcze sporo muszą załapać. Np. że ręka jest od miziania, że duży kot nie zrobi krzywdy, że nie trzeba się chować po kątach... Ale to jest do zrobienia. Przecież na pewno czują, że ja je kocham, nie? :)

Acha, Dorcia, zmień trochę tytuł wątku, bo tymczasu to już nie będziemy chyba szukać :)

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob gru 23, 2006 23:55

Zmienie tylko zaproponuj na jaki :wink:
No i jak mała czarna :?: taki pieszczoch :?: czy jeszcze powściągliwa :?: co myślisz o tym oczku :?:
Ta biegunka to może być zmiana jedzenia,stres ,wszystko ,biedne kociaki ,ale strach pomysleć co by było gdybys ich nie wzieła :cry:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43977
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie gru 24, 2006 0:16

Dla mnie to radość, że maluszki tu są :1luvu: Biegunka mnie martwi o tyle, że kociaki cierpią. Juleńka jest bardzo przestraszona, ale jak już się wtuli, to można ją nosić na rękach i nic jej nie ruszy. Zresztą Rosencrantz to też przytulaśny kocio. Jak wyszedł z mycia wilgotną ściereczką, owinięty w ciepły ręcznik, to zasnął w pół drogi do kanapy, mrucząc i ugniatając mnie łapkami. Rosencrantz to już się nie boi nawet sam do mnie podejść :) Za to Guildenstern jest najbardziej samodzielny i samowystarczalny. I bardzo opiekuńczy wobec rodzeństwa. Cały czas kontroluje brata i siostrę. Jest też najbardziej kumaty, bo jako jedyny załatwił się do kuwety. A oczko małej Julii nie wygląda tragicznie. Myślę, że wet powie więcej, ale Mio miała podobną błonkę i jej się cofnęła po kropelkach. Cieszy mnie że maluchy chętnie jedzą suche jedzenie. Bardzo im smakuje, choć podbierają też Ince jej suche (lepiej im się chrupie, bo są większe chrupki). Wkrótce na pewno brzuszki zaczną funkcjonować prawidłowo. Mam nadzieję, że relacje międzykocie też ułożą się prawidłowo niebawem :)

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Nie gru 24, 2006 2:43

Dzwoniłem dziś do dziewczyny - gdy opowiadałem jej historię transportu tej trójki, prawie popłakała się ze śmiechu. Z perspektywy domowego zacisza rzeczywiście brzmi to zabawnie, ale wczoraj do śmiechu nie było mi wcale (teraz już trochę tak ;> ) .

A było to tak:

Koty przyszły prawie godzinę przed czasem. Puściłem je samopas w pokoju, a sam zająłem się pakowaniem itp. Gdy byłem gotowy, chciałem je zapakować do pudła - i wtedy się zaczęło. Gonitwa z kotami po pokoju była jeszcze względnie rozrywkowa- wystarczyło przewrócić fotel i podnieść szafę (ja nie wiem jak ten czarny tam się zmieścił, na moje szpara była szerokości 6-7 cm) . I nawet szybko poszło, niewiele ponad kwadrans :] . Potem jeszcze trzeba było zakleić pudełko choć trochę, bo czarno-biały z uwagi na swoje ADHD (względnie klaustrofobię lub obsesyjne umiłowanie wolności) bardzo namiętnie próbował się wydostać. Zresztą jak przyszedł kierowca, to czarno-biały był już w połowie na zewnątrz- bo przecisnął się przez uchwyt z boku pudełka (3-4 cm szerokości). Ja bym go raczej nazwał David Copperfield - przypuszczam, że gdyby zamknąć go w sejfie, to też przecisnąłby się przez jakąś szczelinę.

Początek podróży był znośny - koty przyzwyczajały się do nowej sytuacji i nie broiły. Ale pan ADHD długo nie wytrzymał - i jeszcze w Warszawie rozpoczął najpierw protest bierny (miauczenie) , a wobec braku efektów - przeszedł do protestu czynnego. Czyli drapanie mnie poprzez szparę z boku, wychodzenie przez tą szparę oraz zrywanie taśmy klejącej. Broniłem się dzielnie, ale gdy podczas postoju poluzowałem trochę zamknięcie pudełka, żeby nakarmić towarzystwo - stanąłem z miejsca na przegranej pozycji. Drugie śniadanie zamiast rozleniwić pana ADHD , dodało mu niespożytych sił. Mimo- tym razem moich- nieśmiałych prób protestu po prostu wylazł z pudełka. A gdy trzymałem go na kolanach próbował zwiedzić cały samochód.

Sądziłem, że mimo wszystko w nowej konfiguracji osobo-przestrzennej dojedziemy do celu w dobrej komitywie. Ale nie. W pewnym momencie kot dostał sensacji żołądkowych, co prawda z miejsca wrzuciłem go do pudełka (które już miało zupełnie rozwalony sufit) , ale zdążył trochę nabrudzić. Armageddon miał jednak dopiero nadejść - kot dokończył dzieła w pudełku, po czym cała trójka zgodnie stwierdziła, że w takich zapachach to oni podróżować nie będą, co to to nie. I zaczęły w sposób zdecydowany wychodzić na zewnątrz. Imaginujcie sobie - nabrudzone w samochodzie, nabrudzone w pudełku, brudne chusteczki walające się po podłodze, smród nieziemski i dodatkowo trzy dzikusy starające się rozleźć po samochodzie. To był punkt kulminacyjny - o czym wie reddie, bo w tymże momencie do niej zadzwoniłem przekazując, że umieram (użyłem trochę innych słów, ale wydźwięk tego był mniej więcej taki) :> .

Na szczęście po wyrzuceniu brudnych chusteczek i wietrzeniu samochodu, koty w końcu zorientowały się (wg kierowcy Borysa - wnioskowały po mojej minie) , że zbliżyły się do cienkiej czerwonej linii, której przekroczenie grozi co najmniej napluciem na buty, albo nawet czymś gorszym. Koty chyba nie chciały sprawdzać co jest czym gorszym, bo odrobinę się uspokoiły - co prawda dalej trzeba było je przytrzymywać, żeby siedziały w pudełku (prawie nie posiadającym już wtedy sufitu) , ale pozory wychodzenia stwarzały tylko pro forma, co by nie wyszło, że ogłosiły kapitulację. Ten z ADHD nawet na chwilę niehonorowo zasnął trzymając mi głowę na dłoni (no ja bardzo przepraszam, ale to było przyznanie się do porażki ;> ) . Abstrahując więc od aromatów - końcówka drogi nie przyprawiała mnie już o stan przedzawałowy.

Gdy wreszcie dotarliśmy do punktu przesiadki, czekająca reddie (znaczy Siostra) wyglądała jakby też miała obawy czy jej nie napluję na buty, albo nie zrobię czegoś gorszego. Ale zdjęcie z mojej głowy tej kociej czeredy było wystarczającym powodem by głęboko odetchnąć. Zarówno z ulgi, jak i z wstrzymywania oddechu w pierwszym etapie podróży. Gdy zaś dotarłem do domu i oddałem swoje rzeczy do prania - zacząłem dostrzegać dopiero komiczne elementy całości (moja dziewczyna nie może odżałować, że nie była obecna przy łapaniu kotów) .

Cóż - mam nadzieję, że całość opisanych mąk i walk na froncie kocio-mrówczym (z bardzo zmiennym powodzeniem) przyczyni się do tego, że ta trójka wyjdzie na ludzi w jakimś dobrym domu. Czego im i ludzkości życzy

Mrówek, brat reddie.

Mrówek

 
Posty: 4
Od: Nie gru 24, 2006 0:21
Lokalizacja: Warszawa/Bydgoszcz

Post » Nie gru 24, 2006 9:32

:ryk: chyba częściej będe ci podrzucać koty ,fantastycznie opisujesz :smiech3:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43977
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie gru 24, 2006 10:45

O, matko, popłakałam się i oplułam monitor (nie buty) - to ze śmiechu. :ryk: Mrówek, bardzo Wam dziękuję, po raz nie wiem już który, za przewóz tych małych bestii. Myślę, że gdyby nie Wy (a w szczególności Twoja wytrwałość podczas walki - bo jak to inaczej nazwać? - z dzieciarnią i to w tak niekorzystnych warunkach podróży), maluchy nie miałyby szans, aby wyjść na koty. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że jednak doprowadziliście sprawę do końca i obyło się bez wywalenia gromadki przez okno ;) Jesteście wielcy, co chyba każdy tutaj docenia. A kotasy najbardziej. Myślałam, czy nie nazwać ich na Waszą cześć, Waszymi imionami, ale po chwili uznałam, że to może niekoniecznie dobra koncepcja :oops: Choć imiona ładne: Michał, Borys, Aleksandra. Zatem dla Michała, Borysa oraz Aleksandry WIELKIE DZIĘKI Obrazek

A jeśli chodzi o kociaki: zakumały kuwetę. Pewnie jeszcze nie do końca, jednak każdy już zaliczył kibelek zgodnie z jego przeznaczeniem. Dzięki temu okazało się, że Julka ma ohydne robale. OHYDNE 8O I chyba wszelkie możliwe. Potem mi się śniły obleńce i płazińce monstrualnych rozmiarów i w ilościach hurtowych :evil: Chłopaki chyba nie mają obcych. Ponadto już się przestały tak panicznie bać. Dziś rano obudziłam się a tu trzy pary wielkich ocząt wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem. Natomiast teraz szaleją, skaczą, przewalają się po podłodze, rzucają piłki, myszki, kulki, walczą ze sznurkami, frędzlami od narzuty. Jest wesoło. Jedzą pięknie. Mieszkają w klatce króliczej (tak sobie wybrały). Inka - nadal wkurzona, ale chyba z niej uchodzi złość, bo próbowała włączyć się dziś do rozgrywek w myszkę parkietową. Dziś odpchlę towarzystwo oraz wieczorem postaram się zrobić im zdjęcia (teraz ładują się baterie od aparatu).

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Nie gru 24, 2006 11:11

:smiech3: Fajnie się śmiać, jak się w tym nie uczestniczy... :smiech3:
Mrówek, ale nie ma tego zlego... to tak jakbyś w g. wdepnął - na szczęście! :wink: :lol:

A tak a propos imion, to bardziej podobają mi się swojsko brzmiące imiona - Michaś, Borys i Oleńka, w końcu przeszli chrzest bojowy, więc niejako są chrzestnymi. :D

Reddie, gratuluje Ci BRATA, z takim można góry przenosić :ok:
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Nie gru 24, 2006 11:23

Mrówek zapomniałam DZIĘKI CI WIELKIE I WAM WSZYSTKIM ZA URATOWANIE MALUCHÓW :piwa:
Strach pomyślec co by bylo gdyby ........ :cry:
Reddie myslisz że tylko malutka zarobaczona :?:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43977
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości