Miałam już pierwszy mądry inaczej

telefon o malce. Nie nawyknę do tego. Głosem ociekającym miodem (rodem z gorczycy) zapytałam czy pani czytała ogłoszenie bo w nim jest wsio napisane. Ile malce mają wieku

, kiedy pójdą do domu, jakie warunki są uwzględniane... A pani pytała o oczywistą oczywistość i kota chciała już. Szlag mnie trafił.
Tamunia chyba jednak zakatarzy się. Oczka są łzawiące i nosek wilgotny. Pokichuje. Kolejny szlag. Otwarte okna zaszkodziły czy po prostu ten typ tak ma. Martwię się bo za bardzo klei się do mnie. Daj mi Boże na wyrost to zmartwienie.
Dzieciaczki bez zmian. Gdaczą i zaczepiają nas. Uwielbiają malutki drapaczek, który meksykanka nam kiedyś podarowała.