Przyjechała dzieciarnia. Wystraszona jak cholera

Ale pewnie się wkrótce oswoją. Któreś kocię ma problem z brzuszkiem, ale nie wiem które, bo ciężko stwierdzić (schowały się pod szafą wszystkie i potem znalazłam tam dowód problemów z brzusiem). Inka ma te swoje fochy i oczywiście jest obrażona na mnie niemiłosiernie oraz syczy na dzieciaki. A pojutrze będzie ganiać z nimi na całego

Przydałby się wet (oczy, uszy, nosy do przeglądu, odpchlić całe towarzystwo - ale to mogę sama, choć muszę się dokładniej jeszcze przyjrzeć, czy coś po nich skacze, oraz oczywiście odrobaczyć i poumawiać się na szczepienia). Fraszko, nie wiesz czy jest jakaś klinika w Bydgoszczy czynna też w święta? Może KORA? Pewnie nie...
Imiona naszych maleńtasów (nadałam im tymczasowe imiona, bo co tak bez imion bedą chodzić): łaciatek to Rosencrantz (w skrócie Rosen), czarno-biały to Guildenstern (Gilden) a dziewczynka to Juliet (czyli Julka). Cały pakiet nosi roboczą nazwę szekspirki od, rzecz jasna, nazwiska autora "Hamleta" i "Romea i Julii", bo to właśnie z tych dzieł pochodzą imiona.
Kotusie są słodkie. Kruche i delikatne. Ale od razu jakoś jaśniej się zrobiło w domu. Raźniej
