Kicha nad kichami

Przywlokłam pp do domu...
Wstałam przed piątą - hmmmm...nie ma takiej godziny

- i popędziłyśmy z ewą-mrau na Wschodnią. Połów kiepski: jedna sztuka, pingwin. Bo około 7.30 przybiegła zaalarmowana przez okolicznych mieszkańców karmicielka, p. Basia. I owa karmicielka zabroniła/zakazała nam wstępu na Wschodnią, bo ona radzi sobie, ma wszystko pod kontrolą i żegna nas ozięble...Taaaa, radzi sobie- 4 dorosłe, w tym jedna w widocznej ciąży i 9 maluchów. Ale nie, mamy się nie martwić dla maluchów to ona ma SUPERDOMKI i fora ze dwora

No to poszłyśmy.....
A w domu- Neo niewyraźny

kupa-glut, bolesność brzucha i gorączka... PP
Nic tylko lecznica. Ale jak razem w aucie- jeden z podejrzeniem pp, a drugi czysty

Alarmowy telefon do Wojtka (serdeczny pzyjaciel, adoptował od nas Jantara astmatyka ze strzaskaną miednicą), coby swoją zapalniczką podjechał i zabrał pingwina. Ja z Neo w drugie auto i but do lecznicy...
Pingwin został do sterylki, a Neonkowi spełnił sie najgorszy scenariusz- panleukopenia....

Dzięki Bogu, dzieciak szczepiony, więc przebieg choroby nie powinien zagrozić jego życiu. Wg słów wetki- coś jakby kilkudniowe objawy zatrucia pokarmowego....Dostał w zastrzyku zestaw wypoczynkowy

na następny jedziemy we wtorek. Resztę kotów mam obserwować.
Profilaktycznie- Kapucha i Viesia spełniają kryteria dawcy. Z Kapusią pojechałam dziś, pobrano jej krew celem wytworzenia surowicy. Viesi nie mogłam dziś złapać, pojadę z nią jutro. Niech się przydadzą, darmozjady jedne
Neonek leży i odpoczywa...
A ja mam doła...Nie dlatego, że choroba, że panleuko, że Neo- bo wiem, że będzie dobrze

Ma, doła, bo wirus wyklucza mnie z kociego życia- zero tymczasów, zero kocich szaleństw, zero kotów w samochodzie, buuu
Lecę doczytywać o pp...