Kilka słów z wczorajszego dyżuru.
Szpitalik.
tak na wstępie:

Część blaty zasikana. Tyle suchego ile udało się uratować jest w pojemniku, reszta niestety w kosz.
Misiek i Miśka tradycyjnie nienasyceni, zarówno jedzonka jak i głaskania.
Zocha bardzo leniwie spędzała czas.
Tabby ... jak szykowałem jedzenie myślałem że spazmów jakiś dostanie tak płakała i wspinała się na klatkę.
Próbowaliśmy ją z Anią umyć po porannej wycieczce do weta. Trochę się udało ale wkurzyła się i zaczęła drapać i wyrywać się.
Kuweta w łazience umyta, klatka w magazynku.
Hela ... bez zmian. Zupełnie jak francuska sopranistka Drę Mordę.
Ogólny.
Myszka cały czas spędziła w domku drapaku. Tarmosi uszko, trzeba je sprawdzać.
Fijołek miał strupki na karku ale nic świeżego Nie drapał się przy nas.
Figa tradycyjnie zaczęła od syków i pacała łapką.
Hania miziasta i kiziasta wczoraj była.
Mela i Tosia ... ne wiem, która jest która ... ale w obie postęp.
Wychodziły spod biurka.
Czarnula nawet sama do mnie przyszła wykiziać się, a później polegiwała przy drapaku.

Pokoik -
Iskierka wyczesana
Ptyś na parapecie
Amelka nawet nie wyjrzała.
W kuwetach komplet, miski wyczyszczone.
Pozdrawiam
K.