Zaraz jadę po małego do lecznicy. Dziś pozbył się jajek. Ale po kolei.
Wczoraj tuż po powrocie z Wrocka pobiegłam do tdt odebrać łobuza. Oskar u nas jakoś od razu poczuł luz, za chwilę już mruczał i chciał być głaskany. Ale natknęłam się przed pójściem spać a mokrą plamę na kocu... W nocy były straszne lamenty (jak u kotki w rujce!). Nie znam sie na dojrzewaniu kocurków, nigdy nie miałam takiego u siebie. Odwyk nie miał takich objawów. Nie wiem, czy kocury też wyją i nawołują... Nie mogliśmy spać, TŻ wkurzony poszedł do pracy a ja tuz po 12 zadzwoniłam do lecznicy i zostaliśmy zaproszeni na 15. Ufff. Mam nadzieję, że Oskar nie będzie znaczył, przy okazji miał być pobrany mocz by wykluczyć jakieś problemy ze strony pęcherza.
Oskar trząsł się na stole w gabinecie jak galareta- normalka 

 Więc podwyższoną temperaturę uznalismy za wynik stresu. Poza tym sierściuch czuje się wyśmienicie, rano jak zwykle przybiegł się przytulać i dawać całusy... Aż dziw, że w domku TDT ponoć był ciągle płochliwy i nie bardzo było jak zrobić mu zdjęcia komórką... Ale nie mam pretensji broń boże, opiekę miał wyśmienitą, nawet sporo przytył 
Kto chciałby adoptować wyjątkowego koteczka, takiego który kocha mocno! ?