Moich tymczasów chyba nie można jeszcze ogłaszać
Mała kicia uporała się z KK i już oczka super....ale ...ten odbyt... dzis był zabieg - oby pomógł. Każda wizyta u weta niestety kruszy słabe i tak zaufanie koteczki do mnie
W piwnicy zaś siedzi domowy kocur (jeszcze pełnojajeczny - kastracja w sobote) - strasznie kochane kocisko....Podrzucony pół roku temu pod szpitalem w Czestochowie, koczował pod drzwiami wejściowymi, mimo tego strasznego zimna..ech..może jego właściciel umarł w tym szpitalu i sam sie tam znalazł? Nie wiem czy możliwe sa takie historie?
W każdym razie zupełnie oswojony i kuwetkowy - ma "tylko" wybite zęby i sensacje biegunkowe (ale panujemy już nad tym)! Tylko kto chciałby dorosłego kocura?? Jest brzydki jak noc...ale taki kochany, grzeczny i mądry! I chyba nie nadaje się do domu wychodzącego - jest zachwycony klatką, w której siedzi..a drzwiczki ma otwarte...i może zwiedzać piwnice..
Jak zrobie zdjecia Ganziego to oczywiście wrzucę.
Koteczka nie ma jeszcze imienia
