A tak
se pogadam, a co!
Kociakom wyraźnie różnicują się charaktery:
Niespodziankę zrobiła mi Pelaśka, która zaczęła mruczeć i dzisiaj sama! podeszła do mnie. Jest zupełnie inna od rodzeństwa - większa i ma zdecydowanie grubsze kości, co widać na łapkach. Jest spokojniejsza od pozostałej dwójki, raczej bawi się sama i śpi tez oddzielnie.
Polcia to wicher, huragan i tajfun w jednym. Nie lubi miziania, zaraz gdzieś musi gonic za swoimi sprawami, ale jest najinteligentniejsza i najbardziej zabawowa. Trochę wody uplynie, zanim stanie się (o ile się stanie...) kotkiem nakolankowym. Typowy szylkreci charakterek - ona tu rządzi. Nie jest żarłoczna, zdecydowanie dba o linię, co widac po filigranowej figurce i dlugich chudych łapinach.
Poldzio... martwi mnie jego lękliwość. Obstawiałam, że pierwszy będzie miziakiem, a tu... d...a. Mam wrażenie, że się wycofuje

. Całkowicie zdominowany przez Polcię. Trudno go złapać i pogłaskać, miga sie przed dotykiem jak może, nawet do miski podchodzi ostrożnie, kiedy stoję zbyt blisko.
Codziennie integruję ich z domownikiem - Fidem. Polcia już się nie jezy jak szczotka, Pelasia całkiem smiało robi z nim "noski-noski", tylko ten trzęsikbel Poldek jest oporny. I jak tu wyadoptowac takiego tchórza? Ludzie chca miziaków nakolankowych, a ten głąb nie robi postepów.