Oj, przepraszam za brak informacji, ale mam teraz strasznie dużo nauki.
Rydzek urósł! Baaaaardzo urósł! I przytył.

Zrobiła się z niego taka zgrabna kluseczka ze ślicznym, zaokrąglonym brzuszkiem.

Parę dni temu byliśmy i weterynarza, ale kociakowi się nie podobało. Zaczął strasznie miauczeć już od progu, ale w końcu został odrobaczony. Pan weterynarz powiedział, że jest okazem zdrowia i puścił nas do domu.
Byliśmy też z kociakiem już na kilku spacerach! Oczywiście zaopatrzyliśmy się w obróżkę, którą dumnie nosi i na smyczy łazimy po ogródku. I raczej jeszcze trochę tak połazimy, zanim puścimy Rydzka samego. Na wszelki wypadek jednak wolałam mu wyszyć numer telefonu na obróżce. Po każdym powrocie ze spaceru jednak jest straszny płacz i koczowanie pod drzwiami. Biega w te i we w tę, odśpiewując całą gamę dźwięków.

Ale jak dostanie swojego misia, to się uspokaja i zajmuje misiakiem.

I oczywiście standardem jest pobudka o 4:30 nad ranem. Wtedy też zaczyna śpiewać. Rozśpiewane stworzonko.

Także kociak spisuje się na medal.

Cudowne stworzonko, niesamowicie towarzyskie.

Teraz sobie śpi, a jak wstanie, to wybierzemy się na dwór.
