Dzień jak w środku lata

Od rana świeci piękne słońce, jest prześlicznie. Domowe koty cały czas na balkonie, z przerwą na moją jazdą do Kulek. Sreberko prawie nic nie zjadła

, nie smakowało jej. Miałam mięso ( indyk, wołowina i wieprzowina), smillę w kartoniku, felixa juniora i suchą karmę ( purizon i joserę). Coś skubnęła i pobiegła do lasu, chyba na polowanie. Jutro Dorota weźmie serca drobiowe i pasztet animondy dla kociąt, może jej posmakuje. Lila przybiegła pod domek, też niewiele zjadła, ale więcej niż Sreberko. Niepokoi mnie to, że jest wciąż jakaś przestraszona. Kociej mamy nie widziałam, a wracając widziałam, że miską Sreberka zainteresowała się sójka i sroka.
Bezdomny opuścił pogorzelisko i przeniósł się parę metrów dalej. Naznosił kartonów, szmat i znowu może coś podpalić.
U Doroty pod oknem na krzaczku uwił sobie gniazdko jakiś ptaszek. Większy od wróbla, Dorota szukała w necie i wyszło jej, że to kwiczoł, ale pewna nie jest. Pilnuje z okna, boi się, żeby nikt nie zrobił ptaszkom krzywdy. Za kilka dni powinny już być małe ptaszki.