Sonia bardzo źle się czuje. Obolała mocno. Będąc histeryczką płacze głośniej od innych. Temperatury nie miała rano. Ale to,że dała sobie ją zmierzyć już przestrasza ludzia. Nie pije, troszkę podjadła rankiem. Dałam jej rano kroplówkę ,Janusz utulił dziecko łagodząc ból i urażoną dumę, potem zaległa na wyrze okryta kocykiem. Jakaś zimna jest jak dla mnie. Biedne dziecko. Mruczy jak się ją głaszcze ale i jojczy przy dotyku. Janusz z nią i chłopcami do weta o 11 jedzie.
Chłopcy chyba ok. Chip je i bawi się. Dale również. Buntują się przed zamykaniem w klatce. I przed monotonnością żarełka.
A ja znów poległam nocą ciemną. Zjadałm wczoraj, kusząc się łakomie, kawałek ciasta urodzinowego i nocą bezbrzeżna otchłań sedesu była ponownie moim towarzyszem. Odlot. Zjechany mam żołądek po tej jelitówce . Tylko suchy chleb i drinki nie powodują sensacji.

Wyżeram suche koniowi

Dzięki Agnesce za tacki dla dzieciaków a Iwonie za mięsko.
