Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
magradz pisze:Wracam nieustająco do mojego Małego, bo wciąż mi nie daje spokoju, to co się z nim stało. W poniedziałek jeszcze robiłam mu zdjęcia, ciężko było, taki ruchliwy. A po tygodniu nie żył.
Długo się zastanawiałam, czy to napisać do końca, co się wydarzyło, ale pomyślałam, że jestem to winna Felkowi, wszystkim kotom, którym to mogłoby pomóc. I wszystkim, którzy leczą zwierzęta u Bandury. Żeby było sprawiedliwie, to powiem, że rzecz tyczy się Nowaka i Zaranka, Bandury przy tym nie było, jest na urlopie. Jak wróci z tego swojego urlopu, pojedziemy przekazać mu parę ciepłych słów na temat jego współpracowników.
To, że Nowak źle odrobaczył Malucha, to jedno. Zlekceważył to, jak byłam u niego z Felkiem półtorej doby po odrobaczaniu, to drugie. Ale najgorsze przydarzyło się nam na sam koniec.
Zawiozłam Felka do lecznicy we wtorek, tydzień po odrobaczeniu. Był już słabiutki, słabo kontaktował, co się wokół niego dzieje. Zaczął sikać pod siebie. Karmiony na siłę, odmówił jedzenia. Jeszcze tylko wodę podawałam mu pipetą.
Nowak zaproponował, żeby kociak został w lecznicy, będzie mu robił kroplówki, podawał leki. Uprzedzałam, ze kociak sika pod siebie. Nowak powiedział, że nie ma sprawy. Mają praktykantów, będzie miał kto się zająć Felkiem. Kociaka zostawiłam w kontenerku, na czystym, suchym ręczniku. To było tuż przed 19-tą.Do rana dyżur miał Nowak, od 9-tej Zaranek. Dzwoniłam kilka razy, pytałam, czy mogę przyjechać, nie zgodzili się. Wierzyłam, ze dobrze robię, zostawiając tam Felka, że to dla niego jakaś szansa.
Ostatni telefon wykonałam około 13-tej, Zaranek powiedział, ze z kotkiem jest gorzej, że mam przyjechać wieczorem. Pojechałam od razu.
To co zobaczyłam, było po prostu straszne. Zaranek wyjął z transporterka mokra, umazaną we własnym moczu i gównie szmatkę. Felek był nieprzytomny i zupełnie zimny. Nie chłody, ale zimny.
Niczym nie przykryty, leżał na tym samym ręczniku, na którym go zostawiłam. Cały transporterek wewnątrz umazany gównem. Ręcznik można było wyżymać. Felek umazany był cały, łącznie z łebkiem.
Nic nie powiedziałam, nie byłam w stanie.
Zabrałam Felka do domu, umyłam, ogrzałam, przytuliłam. Umarł na moich rękach i pozostaje mi wierzyć, że wiedział o tym, że czuł, ze jestem przy nim.
Jeszcze teraz płaczę, jak o tym myślę. Czuję się koszmarnie winna, że go tam zostawiłam samego, że umierał tam sam, beze mnie. Przerażony, obolały, brudny, zziębnięty.
Przepraszam Mój Malutki.
magradz pisze:Wracam nieustająco do mojego Małego, bo wciąż mi nie daje spokoju, to co się z nim stało. W poniedziałek jeszcze robiłam mu zdjęcia, ciężko było, taki ruchliwy. A po tygodniu nie żył.
Długo się zastanawiałam, czy to napisać do końca, co się wydarzyło, ale pomyślałam, że jestem to winna Felkowi, wszystkim kotom, którym to mogłoby pomóc. I wszystkim, którzy leczą zwierzęta u Bandury. Żeby było sprawiedliwie, to powiem, że rzecz tyczy się Nowaka i Zaranka, Bandury przy tym nie było, jest na urlopie. Jak wróci z tego swojego urlopu, pojedziemy przekazać mu parę ciepłych słów na temat jego współpracowników.
To, że Nowak źle odrobaczył Malucha, to jedno. Zlekceważył to, jak byłam u niego z Felkiem półtorej doby po odrobaczaniu, to drugie. Ale najgorsze przydarzyło się nam na sam koniec.
Zawiozłam Felka do lecznicy we wtorek, tydzień po odrobaczeniu. Był już słabiutki, słabo kontaktował, co się wokół niego dzieje. Zaczął sikać pod siebie. Karmiony na siłę, odmówił jedzenia. Jeszcze tylko wodę podawałam mu pipetą.
Nowak zaproponował, żeby kociak został w lecznicy, będzie mu robił kroplówki, podawał leki. Uprzedzałam, ze kociak sika pod siebie. Nowak powiedział, że nie ma sprawy. Mają praktykantów, będzie miał kto się zająć Felkiem. Kociaka zostawiłam w kontenerku, na czystym, suchym ręczniku. To było tuż przed 19-tą.Do rana dyżur miał Nowak, od 9-tej Zaranek. Dzwoniłam kilka razy, pytałam, czy mogę przyjechać, nie zgodzili się. Wierzyłam, ze dobrze robię, zostawiając tam Felka, że to dla niego jakaś szansa.
Ostatni telefon wykonałam około 13-tej, Zaranek powiedział, ze z kotkiem jest gorzej, że mam przyjechać wieczorem. Pojechałam od razu.
To co zobaczyłam, było po prostu straszne. Zaranek wyjął z transporterka mokra, umazaną we własnym moczu i gównie szmatkę. Felek był nieprzytomny i zupełnie zimny. Nie chłody, ale zimny.
Niczym nie przykryty, leżał na tym samym ręczniku, na którym go zostawiłam. Cały transporterek wewnątrz umazany gównem. Ręcznik można było wyżymać. Felek umazany był cały, łącznie z łebkiem.
Nic nie powiedziałam, nie byłam w stanie.
Zabrałam Felka do domu, umyłam, ogrzałam, przytuliłam. Umarł na moich rękach i pozostaje mi wierzyć, że wiedział o tym, że czuł, ze jestem przy nim.
Jeszcze teraz płaczę, jak o tym myślę. Czuję się koszmarnie winna, że go tam zostawiłam samego, że umierał tam sam, beze mnie. Przerażony, obolały, brudny, zziębnięty.
Przepraszam Mój Malutki.
ssb pisze:Hej, składam wypowiedzenie z miesięcznym wyprzedzeniem, tzn. dobrze by było gdybyście do 10 września znaleźli sobie nowego administratora.
pzdr.
Marlon pisze:SZUKAMY MODERATORA STRONY! KTO CHETNY?
ZRZUTE NA KOCIARNIE PROSZĘ OPISYWAĆ "IMIE/NICK KOCIARNIA" BEZ SŁOWA "SKŁADKA"
Marlon pisze:SZUKAMY MODERATORA STRONY! KTO CHETNY?
RKa pisze:Marlon pisze:SZUKAMY MODERATORA STRONY! KTO CHETNY?
TŻ powiedział, że jak nikt to on może spróbować.
Ma za dużo wolnego czasu chyba
No cóż, doświadczenie żadne ale bystrzak jest i szybko się uczy
Taki trochę ryzyk-fizyk by był
Przemyślcie..
maria_kania pisze:Marlon pisze:SZUKAMY MODERATORA STRONY! KTO CHETNY?
ZRZUTE NA KOCIARNIE PROSZĘ OPISYWAĆ "IMIE/NICK KOCIARNIA" BEZ SŁOWA "SKŁADKA"
Marlena to coś nowego?
Sabina podawała ze wolnorariusze robia przelew pt: składka członkowska za miesiac 08/2011, a pozostałe osoby (nie majace podpisanych umów wolnotariatowych) - dobre dusze pt: kociarnia.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 21 gości