No i wczoraj się nie udało napisać... Czas przy maluchach skurczył się niesamowicie. Jestem studentką, która w poprzednim semestrze najtrudniejszego roku na tych studiach postanowiła być ambitna i poza nauką i wolontariatem pracować. Do tego wyprowadzka z domu i wszystko wyszło mi bokiem. Efekt jest taki, że siedzę teraz i robię projekty i mam już wszystkiego dość a tu jeszcze pretensje, że się nie odzywam (na forum i na grupie dyskusyjnej). Dobrze, że jeszcze na stronie stowarzyszenia (z którego jest Dominika) nic się nie pojawiło... To boli, bo naprawdę chciałabym pomóc, zająć się maluchami i ciężarną kotką, ale po prostu czasu tak bardzo mi brakuje, że po prostu czasem z bezsilności płaczę... Zaczęłam się interesować tematem pomocy bezdomnym kotom raptem parę dni temu a już oczekuje się ode mnie profesjonalizmu. To może szybko zniechęcić...
---
Wracając do tematu kociaków. Daję wszystkim czterem kurczaka z ryżem i marchewką oraz trojaczkom z pokruszonym medykamentem (nie znam nazwy bo dostałam tylko trzy tabletki, takie różowe). Wczoraj już jedna kupa była w miarę ok, już się też tak często nie wypróżniają, ale dziś znowu dwie sraczki. Może wieczorem zacznie się poprawiać.
Musimy w końcu nadać kociakom imiona, bo ciężko się opowiada tak bezosobowo. Trojaczkom imiona zaproponują te trzy dziewczynki, które chciały im pomóc a nam zostanie najmniejsza.
No to może teraz po kolei i ze zdjęciami:-)
Najmniejsza kruszynka znaleziona jako pierwsza (ta z zaropiałymi oczami). Oczy otwiera już prawie zupełnie, jeszcze trzecia powieka nasunięta trochę ale może to ze względu na katar, który jeszcze ją męczy. W środę kolejny zastrzyk z antybiotyku. Martwi mnie tylko jej prawe oko, które goi się wolniej. Trochę mniej się otwiera i powieki są jeszcze trochę napuchnięte. Ładuję jej tą maść 5 razy dziennie i mała się już zaczyna ostro buntować. Zwłaszcza, że rośnie w siłę i nawet już szybko biega po pokoju. No i ten katar, co nie chce sobie pójść... Mała potrafi wejść na łóżko! Skacze, chwyta się koca i wspina do góry. Dzięki temu funduje nam w nocy niezapomniane chwile grozy rzucając się dla zabawy na nos;-) albo gramoląc się pod kołdrę i łaskocząc futerkiem w nogi;-) Dzięki temu, że nauczyła się wspinać znalazła sobie nową kryjówkę - na poduszce na szafce nocnej. Tam śpi sobie (w dzień, bo noc jest od hasania po nas) i zeskakuje odważnie do jedzenia i do kuwety. Jest niesamowita. Pręgowana buraska z rudawymi plamkami na głowie i tylnej nóżce.
Do tego dolna warga jest dwukolorowa! Jeszcze nie udało się tego ufocić, bo ruchliwa bestia jest.
Poszłam wczoraj z karmą do rodzeństwa malutkiej. Już się nie garną do ludzi. Jak podeszłam schowały się pod schody i dopiero po chwili czarny z białym krawacikiem i skarpetkami wyszedł a po kolejnej chwili burasek. Są dużo większe od siostry. Ba, są większe od trojaczków, które są od nich przecież z tydzień starsze. Tak dobrze działa mleko mamy? Są ślicznie odkarmione. Oczy zdrowe, nie widać i nie słychać kataru. Jednak chyba niedługo trzeba je będzie wyłapać i oddać do DT albo DS. Tylko ja już nie mam miejsca w domu! To mieszkanie wynajmujemy i za tydzień przedłużamy umowę. Nie wiem jak ukryjemy te cztery koty dodatkowe przed właścicielką...
Trojaczki nadal mieszkają w łazience, choć kilka razy puściliśmy je na przedpokój i kuchnię. Bardzo im się tam podobało. Zwłaszcza jedzonko z misek rezydentów;-) no i Kernel, który ma pół roku a wygląda na dorosłego kota. Taki wielki jest (to normalne?). One do niego podchodzą a on się ich boi, choć sam też czasem podchodzi. Jak go we trójkę otoczyły to schował się za butelką wody (i wcale go nie było widać;-) ). Parę razy zdzielił małe pustą łapą, raz przygwoździł jedną do ziemi (po czym zwiał), dwa razy próbował zapolować. Ale to karny kot jest - będąc prawie u celu usłyszał swoje imię i się zatrzymał:-) Kocham tego kocurka:] Maluchy, jak wejdzie się do łazienki, zaraz zaczynają piszczeć. Zupełnie nie wiem o co im chodzi. Czasem przestają jak się je weźmie na kolana (wtedy zaczynają mruczeć na trzy głosy) a czasem piszczą mimo to. Ostatnio próbują zwiać jak tylko drzwi otworzę. Znudziła im się łazienka?;) Poza tym przepięknie się "nawalają" i wspinają na spodnie (a czasem i "nieospodnione" nogi co trochę boli)
Czarna z białymi plamkami (zwana przez nas czarnobiałą) jest najgłośniejsza. Piszczy prawie cały czas. Szczuplutka, najbardziej rozbiegana, najodważniejsza. Ona pierwsza, zupełnie bez zastanowienia, zaczęła latać za myszką whiskasową. I to jak latać:> Jest najodważniejsza, najwyżej wspina się po spodniach, najszybciej przybiega po otwarciu drzwi i raz już mi pod nogami przebiegła aż do samej kuchni, zanim się zdążyłam przygotować do zamknięcia drzwi. Moja faworytka. Do momentu jak nie zaczęła pokazywać, że wygrałaby każdy konkurs na najdłuższe piskanie;-)
Zupełnie czarna zwana grubą to łasuch okropny. Pewnie dlatego jest z nich największa i najokrąglejsza. Trochę piska, kocha rodzeństwo bardzo, nawet ich wylizuje czasami. Najpierw podchodziła z ogromnym dystansem do wszystkiego a teraz już sama potrafi się bawić piłką i domagać pieszczot. Widocznie potrzebuje czasu do zaaklimatyzowania się. Ma najbardziej puchate futerko.
Burasek to złośnik. Na początku to właśnie on syczał jak wkładałam ręce i głowę pod półkę do ich kryjówki. Nieco bojaźliwy, czasem chowa się za pralkę ale gdy tylko usłyszy, że siostry mruczą zaraz wychodzi i przybiega. Taki Tadek-niejadek; jest najchudszy a jak je musi mieć spokój. Jak mu coś przeszkadza (np siostry, które pchają głowy zawsze do cudzej miski) to zaczyna burczeć (równocześnie z gryzieniem jedzenia;) ) przez co bardzo nam przypomina naszą Farbę-furiatkę. Oby trafił gdzieś, gdzie będzie miał spokój i dużo uwagi. Wtedy na pewno wyrośnie na przepięknego kochanego kocura (nie to co nasza Farba, która była męczona przez siostrę TŻ, dlatego jest taka dzika czasami...).
Nasz Kernel, jak już wspomniałam, jest żywo zainteresowany całą kocią ferajną. Dziwi nas jednak jego różne podejście do malutkiej i do trojaczków. Do małej koniecznie chce się dostać a jak już wejdzie, to głównie wącha wszystko dookoła i trochę małą ale generalnie nie boi się jej. Po prostu ona jest i tyle. Za to trojaczki, do których też chce się dostać, wywołują u niego mieszane uczucia. Trochę się ich boi i chowa po kątach, trochę chce je poznać i wtedy podchodzi i wącha (ale że się boi to gdy tylko wykonają gwałtowny ruch to dostają po głowie) a czasem chce się bawić i zaczepia je łapą albo chodzi za nimi. Z Kernelem może być jedynie taki problem, że on nie wie, że jest silny, nie ma tego wyczucia i może mocno zdzielić kociaczka.
Za to mamy jak zawsze problem z Farbą. W sobotę z samego rana kocina zemdlała (i spadła z szafki uderzając się o biurko po drodze). Tu wątek:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=65829
Po tym incydencie zaczęła chować się za kanapą i bardzo mało wychodzić. Nie dała się dotknąć, więc nie poszliśmy z nią do lekarza. Zresztą, nadal nie daje się dotknąć, więc czekamy aż jej się poprawi. Przy okazji zobaczyliśmy, ze feliway się nieco odłączył. Podłączyliśmy i znów zaczyna się poprawiać.
Mam nadzieję, że w tym tygodniu już się do weta z nią wybierzemy. Bardzo się o nią martwię... Jeśli zaś chodzi o kociaki to staramy się ją oszczędzać. W pamięci mamy ciągle jej reakcję na Kernela - całe dnie na parapecie i przestrach wielki. Długo się go bała... Ale potem zaczęła mamkować, więc jest pewna szansa. Na razie z szafy widziała kilka razy przebiegającego w oddali kociaka. Widać było, że się boi. A wczoraj jak siedząc na parapecie zobaczyła malutką przez uchylone drzwi od sypialni to natychmiast schowała się za zasłonkę i wyjść nie chciała przez dłuższą chwilę. Dlatego staramy się ją powoli uświadamiać o istnieniu maluchów.
Wczoraj szukałam również tej ciężarnej kocicy i maluchów, ale nie znalazłam. Ogólnie wczoraj jakoś większość kotów gdzieś się pochowała nie wiem czemu. Dziś, jak tak pada, to jej na pewno nie znajdę. Chcę, żeby była wysterylizowana, ale nie mam żadnego pojęcia jak ją złapać, nie mam transporterka, nie mam transportu do TOZu (pół godziny na piechotę lub dwa przystanki autobusem) i w ogóle mam stracha. Chciałam, by ktoś, kto ma doświadczenie pomógł. Ja mam teoretycznie czas (oprócz robienia projektów:(( ). Być może w weekend wyjadę na kilka dni. Ale jak ktoś mógłby w któreś popołudnie wpaść na moją ulicę to jak najbardziej pomogę. Tylko, że to nie ja mogę dyktować dzień i godzinę bo ja nie pracuję...
---
I jeszcze na koniec:
- jak często i jakie ilości tego mięsa z ryżem dawać kociakom?
- kiedy będą gotowe do adopcji? Chciałabym zrobić ogłoszenia już powoli i napisać w nich, że odbiór wtedy i wtedy. Tylko kiedy?
- ile może trwać jeszcze ten katar? Chciałabym już trojaczki wpuścić do sypialni bo w łazience coraz chłodniej się robi a kaloryfer nie pomaga strefom przypodłogowym :/
- jak sprawdzić jak dobrze mała widzi po tej infekcji oczu? Jest jakaś metoda? Za ręką po podłodze biega ale nie wiem czy widzi rękę czy jej ruch i słyszy odgłosy.