Się w ten weekend działo...
Szczepionka zostałą przyjęta bezproblemowo, tzn apetyt nie spadł, ciekawość świata też została, niestety w sobotę rano bolała je jeszcze skóra, a ja chwyciłam raz jednego roza drugieg za kark (idiotka

) marcepan tylko miauknął, ale Szafrana nie wiedząc czemu się wywija chwyciłam mocno i on się wyrwał, drapnął mnie no i straszliwie przestraszył

Nie było już miziania i wystawiania brzucha

To jest bardzo delikatny kot, z bardzo delikatną psychiką
Na niedzielę wieczór umówiłam się z państwem co dzwonili i całe dwa dni nastawiałam się psychicznie, ze jak wszystko będzie ok, to go oddam.
No i było ok, Szafran pojechał
Przyjechała pani z dwójką dzieci (albio to był syn z żoną?) W każdym bądź razie dwójka młodych ludzi i jedna w średnim wieku. Pani miałą już kota, odszedł schorowany.
Tacy normalni ciepli ludzie gdzie kot to członek rodziny

Gdzie się wszyscy prześcigają ze smakołykami, gdzie zabawiają i dbają. Wysłuchali wszystkiego, trochę ich doedukowałam.
Mam mega stresa jak się Szafran zaklimatyzuje, bo on po tym sobotnim łapaniu nadal się bał i nie chciała dawać brzucha do miziania

Ale nie zwiał od razu pani z rąk, dał się wymemłać umiarkowanie przestraszony. A jak już zwiał, to pani nie zrażona wlazła po niego pod stół
Taką mam nadzieję, ze będzie dobrze, że im będzie łatwiej odzyskać zaufanie, zapracować na nie z czystą kartą, bo ja go już przestraszyłam

No musi być dobrze, musi.
O Marcepana miałam dziś telefon, no zobaczymy co to będzie.