Jeszcze trzeba wiedzieć, jak "wyciszyć" takiego malucha, bo przecież krzyk nic nie daje.
Ludzie biorą kociaka, a potem się dziwią, że taki maluch dorasta, przestaje być słodkim, malutkim brzdącem, po drodze demoluje co się da, charakter się zmienia, a ząbki i pazurki już nie są takie niegroźne

A jak ktoś nie miał kota i nie umie sobie z takim dorastającym kociakiem radzić, to prosta droga do dramatu

I jeśli mowa o Taci, to nie wiem, czy ona nie była właśnie takim wyrośniętym i wyrzuconym kociakiem

Być może jeszcze zbyt wcześnie od matki zabranym, bo dopiero się uczy, że można schować pazurki w trakcie zabawy itd...