Trzymam kciuki za Srebrniaka. Uda się. Mam sporo zwierzaków do adopcji więc mam wiekszy przekrój zachowań ludzkich. Z drugiej strony może moja radosna ogłoszeniowa
tfujczość przyciąga niektóry typ ludzi. Może śród słów widać/czuć ,żem naiwna idiotka i dyrdają. A potem jest szok. Bo o swych kotach piszę z symaptią, wesoło i z dystansem do "wad", które jednak podaję . Nie wiem. To moje gdybanie.
Nie podoba mi się Dropsik. Jakby wysubtelniał na pysiałku i szyjce. To wersja optymistyczna. Dle mnie schudł. Janusz twierdzi,że dużo biega i podrósł. Ale ja zaczynam obserwować go bacznie. On to wyczuwa i daje nogę jak tylko zobaczy moje oczy wpatrzone w niego. Je , ma apetyt nie mniejszy niz zwykle, skacze z kotami, mniej śpi... Panikuję daj Boże .
Czekamy na wieści kiedy kroimy Gutka. Gucisłam waniajet mało subtelnie na całą chałupę. Nie da rady zapachu przebić niczym. Jest dwa tygodnie po szczepieniu. Zadomowił się bardzo. Inne koty biją galaktyczne rekordy w zagłuszaniu zapachu Gutka.
Dziś spać nie mogłam. Wieczny, nie wiadomo skąd biorący się niepokój, nie dał mi oczek spokojnie zamknąć. Nie, nie na wieczność

Proszę nie cieszyć się. Tylko na nockę. Nad ranem obudzona już deczko byłam bo mi się kuwetkować zachciało. Ale dzielnie walczyłam z tą chęcią. Moje wstanie to sygnał dla zwierza, że może wcześniej papu bedzie. Stoją ci potem kręgiem jak sedes okupuję i czekają aż ostatnia kropla spadnie. Podciąganie gatek to sygnał dla paskud. Zaczyna się jojczenie, plątanie... Ni jak do wyra wrócić nie da rady. Więc postanowiłam nie kuwetkować. Ale koty postanowiły mnie przetestować. Właziły na mnie celem dania buziaka, zajrzenia czy oczki widzą jak mnie kotają... Oczi widziały jaki dziadyga miał miłosne zapędy. Miskowe zapędy. Trudno się cieszyć jak lądował na ciałku mym marnym Żwirek czy Rudzik. Wszak nie jestem długa . Przednie łapy udeptywały mi żałosne dwa mięśnie przodowe. Tylne łapiska zapierały się w pęcherz i naciskały. Chlupotanie w mózgu czułam. Wstałam. Radosne gęganie nastąpiło. Ale nie ma to tamto. One do kuchni popędziły ja do łazienki. Potem już na spokojnie dałam żryć. Poszłam wcześniej do dzików. Wszystkie były. Plus ludziowe kociska co dziki odpędzają. Potem domek, prysznic, głóki mycie... I jestem. Padnięta.