Wczoraj i dziś "śledził" mnie młody lisek. Kręci się dzieciak jak brzoskwiniowa pianka. Tak wygląda jego futerko w mroku okraszonym światłem latarni. Wiecie, że oczy lisa w świetle czołówki święcą inaczej niż kocie? Kocie odbijają promienie jakby w środku zamontowane były "blaszki" miedziane. Tak ostro. A lisio błyszczy jakby swoje futerko miał w gałkach. Ciepły odblask.
Młody ciekawie łazi po kocich stołówkach w lesie i na kortach. Wystraszył mi Jacusia Bis, który umknął na drzewo. Dzieciak michę obejrzał i...zostawił. Nie głodny może był. Leśniak chyba się tak młodego nie boi. Młodego lub młodych. Bo może to są różne zwierzaki.
Moją drogę przeciął mi dzisiejszym rankiem i dzik. Dochodziłam "do wiewiórek" gdy wyłonił się z mroku. Młodzik. Już go widziałam. Zatrzymałam się. On rzucił tylko w moim kierunku okiem i potruchtał w swoim kierunku. Zero zainteresowania moją skromną osobą. Musiał się spieszyć by śmietniki pierwszy przejrzeć zanim konkurencja się ogarnie.
Nie odmienne wprawia mnie w zdziwko jak lekko poruszają się te, masywne jakby nie było, zwierzęta. Pokute raciczkami stopki nie wydały żadnego dźwięku gdy uderzyły w płyty chodnikowe. To ja bardziej piętami walę

idąc sobie z kateringiem. Gdy nie chcą być zauważone to tylko przypadek zarządza naszymi spotkaniami.