Myślałam, że już wszystko wyjaśniłam, ale muszę napisać jeszcze raz.
Bezdomne koty dokarmiam od baaardzo dawna ale z odchowywaniem kociąt miałam do czynienia dopiero jesienią. Gdy kociaki trafiły na nas były bardzo dzikie, ale z czasem powolutku jakoś nabrały zaufania, choć niezupełnie. Mimo wielu trudności jakoś się nie poddałam tylko postawiłam sprawę jasno, że maluchy trzeba oswoić i znaleźć im domy. Tak mijał, tydzień, drugi, trzeci, kociaki stopniowo się do nas przekonywały, zaczęłam szukać im domów, głównie dzięki pomocy osób z miau, bo na rodziców w tym temacie nie miałam co liczyć, byłam sama, no chyba, że konieczne było zawiezienie ich do serotoninki to mama przy okazji wyjazdu w okolice i pozbycie się problemu zgodziła się zawieźć kociaki. I tak naprawdę to tyle co mogę liczyć na pomoc od rodziców... Nigdy nie byłam jakoś aktywnie zaangażowana w pomoc bezdomnym zwierzętom, to wszystko co się wokół działo było dla mnie nowe, robienie ogłoszeń, rozmowy przedadopcyjne, przyjazdy jakiś obcych ludzi do mnie do domu aby zobaczyć kociaki... Dlatego magaaa nie oczekuj ode mnie tego co sama robisz. Pamiętasz swoje początki? Od razu wszystko wiedziałaś i byłaś taka aktywna, miałaś warunki, czas, pomoc innych, a to wszystko będąc w 100% zależną od rodziców? A może rozpoczęłaś swoją działalność dopiero jak poszłaś na 'swoje'? No ale jak widać nie pamięta wół jak cielęciem był. Generalnie mam wrażenie, że próbujesz wszystkim na siłę wpoić swoje szlachetne zasady, no i dobrze, ale przydałoby się przy tym trochę wyrozumiałości,prawda? Powtórzę się po raz kolejny, że nie znasz mnie, mojej sytuacji w domu, ani moich rodziców, nie wiesz nawet jak trudno jest mi cokolwiek robić na własną rękę. Nie będę przybliżała nikomu obrazu mojej rodziny bo nie oto tu chodzi, ale marzę, żeby skończyć już liceum, wyjechać z tego miasta i żyć swoim życiem a nie rodziców, bo właśnie tak to u mnie wygląda, od dziecka dawałam sobą manipulować i teraz mając 18 lat nie mogę mieć nawet własnego zdania. Dlatego będąc w tej sytuacji stoję między zakazami rodziców, ich sprzeciwami a między osobami takimi jak magaaa, czuję się trochę jak bohater tragiczny bo co bym nie zrobiła będzie źle (pomogę kotom, będę zwyzywana od 'kocich matek', wysłuchiwała jakie to problemy sprowadzam do domu, albo z drugiej strony oskarżona o przyczynianie się do rozmnażania bezdomnych kotów). Inną sprawą jest to (i tu znów się powtórzę), że kotka nie była widywana u mnie na podwórku praktycznie zaraz po odchowaniu kociąt, czasem przyszła raz na tydzień, albo na dwa. Teraz widocznie znów poczuła, że potrzebuje pomocy więc wiedziała gdzie może ją znaleźć. Miałam nawet taką sytuację, że rodzice zabronili mi ją dokarmiać mając nadzieję, że sobie pójdzie i da nam spokój, wtedy ja musiałam ukradkiem wystawiać jej miski z jedzeniem. Zresztą mogłabym pisać na ten temat i pisać, tylko czy jest jakikolwiek sens? Może uwierzysz, może nie ale mimo mojego wieku nie w głowie mi jakieś zabawy itp., nie czuję potrzeby wyszalenia się i naprawdę bardzo chętnie poświęciłabym się pomocy zwierzętom w życiu codziennym. Na swoją obronę dodam, że mam wielu znajomych, mniej więcej w moim wieku ale nie spotkałam jeszcze takiego, który byłby zaangażowany w pomoc zwierzętom, właśnie większość z nich myślami jest gdzieś na dyskotekach czy innych tego typu miejscach. Wiele razy spotkałam się z pewnego rodzaju wyśmianiem z ich strony gdy dowiedzieli się, że pomagam bezdomnym zwierzętom...
Zresztą mam pytanie do Ciebie magaaa. Skoro tak afiszujesz się ze swoją ogromną pomocą bezdomnym kotom to czemu pomoc z Twojej strony w tej sytuacji ograniczyła się jedynie do wysłania mnie na sterylizację z kotką? Jeśli już reprezentujesz takie heroiczne postawy to czemu tym razem jesteś bierna? Bo przecież u mnie w domu to zupełnie jak pseudohodowla, więc powinnaś ratować te biedne kocięta z matką. Ależ oczywiście łatwiej pisać i oskarżać niż samemu coś zadziałać... Oczywiście bardzo doceniam to co robisz i szczerze podziwiam, sama kiedyś chciałabym mieć czas i możliwości aby móc dokonywać takich rzeczy, ale jednak coś mi tu nie pasuje...
pozdrawiam
Panna Nie Mogę
