MalgWroclaw pisze:
Jak tylko mnie rwa dopadła

to taki "plakat" przyprawił by mnie o płacz
Ale teraz jest fajnie. Fajniej niż było
Mila wenflon sobie zdemontowała już wczoraj wieczorem. Zapodana została kroplówka podskórnie. Karmiona jest ciągle strzykawką.
Dziś Mila i Pineska zaliczyły wizytę u weta. Obie wzbudziły swym wyglądem popłoch i niedowierzanie. Oczko Pineski wzbudziło też lekkawy popłoch. Cała nasza "praca" nad nim poszła rypać się. A wydawane przez nie odgłosy były przyjęte

przez weta. Jakby wysysały ciało z ciała

Był kiedyś taki film, chyba "pożeracze ciał", i one tak zaciągają ,siorbią, ślinią się i pienią. A my słuchamy to całą dobę i to zmasowane i w stereo.
Mila jest w najgorszym stanie z nich wszystkich. Obie zaliczyły zastrzyki ze strydu a Milka jeszcze kroplówkę ,duphalayta ... Portfel wyszedł lżejszy. Jeszcze kolejne recepty wykupić należy. Posadzą nas chyba za ilość wykupionego Unidoxu.

Nałogowce.
Janusz tylko przełknął ślinę dotarwszy do domku .Jeszcze przeklął po cichu. A, że nie umie cichcem to usłyszałam. Było gorzko i smutno.

Nie powtórzę. Cenzura.
Mentosowi temperatura sięga pod 40. Nasz Rudzik też poległ.
Reszta się leczy z różnym skutkiem.
Zmasowało się wsio.
Koty nam się rypły zdrowotnie.
Co do dalszego rypania.
Nasz obiad też się rypnął. O podłogę. Gar duszonego mięska, z moim ulubionym super zdrowym

sosem z cebulką i zapalanką wylądował z hukiem. To wina tolfiny zaaplikowanej Mentosowi. Ożywczy jej wpływ wzbudził w nim detektywa , przypomniał sie głód i polazł gary przeglądać. Tak jego przeglądanie się skończyło. Musiałam szufelką sos zbierać. Inaczej rady nie było. Mała kuchnia wiele sprzątania. Nic tylko usiąść i płakać.
Wspomnienia nadal widać na terakocie. Trudno tłuszcz paralitce super wysprzątać. Schylić się nie mogę. Kucnąć mogę ale szpagatowo.Pół szpagatowo. Jedno kolanko w kucu drugie w wyproście i w bok idące.

Kiedyś nie wiedziałam,że tak można.
Rypła się także największa kuweta. Koci Batory nie wiedzieć czemu pękł na górze. I to super pękł. Na razie trzyma się ale pociechy z niej już nie będzie.
Rypła się również torba na koty. Niestety, usztywnienie padło już dokumentnie . Pożegnania nadszedł czas. Dla torebusi i kuwetki. Torebusia fajna była dla małych koteczków i dla mnie, jak sama targałam koty. Kuwecicho było tajtojka dla papuśnych i... nie papuśnych.
Ale coś sie nie rypło.Badania Miluni są ok. Znaczy się na tyle na ile może mieć chory kot. Wątrobowe wyniki są nieznacznie podwyższone ale w jej stanie nie jest to powód do paniki.
Niech już będzie tylko lepiej.

Jednak znając życie i jego przewrotność nie ma nic łatwo.
