Wczoraj przechodziłam obok kamienicy do rozbiórki i co widzę, na murku w słońcu siedzi czarna kocica - mamacia kociaków, aż przystanęłam i się wgapiam. Wyglądała świetnie, jakaś taka lśniąca w tym słońcu, a może sama myśl, że już jest po sterylizacji wyidealizowała ją w moich oczach.

Szkoda tylko, że okna w kamienicy pozabijane, mogłaby się przecież w zimniejsze dni schować przed wiatrem i śniegiem. Coś mi się zdaje, że te okna to są pozabijane nie przed kotami a jakimiś chlorami, którzy mogliby w niej sączyć powoli piwko. Kawałek dalej stała taka grupka, pijących na mrozie, w taki ziąb myślę sobie to ja z chęcią wypiłabym ciepłą herbatę w domu a im nie przeszkadzało, że w butelkach już zamarzało. W dodatku jak idziesz z kotem to oni wołają kici kici, jakbym im wypaliła .....no ale to nie te gabaryty, może w następnym życiu.
A ta Fundacja z Bydgoszczy to poważnie już we wrześniu wygrała? A może jeszcze w tym roku powiecie? Chyba śnię. To jakiś absurd. Kocia Arka jest naprawdę w ciężkiej sytuacji, ale litości nie ma, oj nie.