Jesteśmy.
Wstałyśmy rano.
Byłyśmy zajebiście głodne.
Zjadłyśmy resztkę intestinalu oraz kilka chrupek rozmoczonych, które nam nie smakowały.
Potem wysłałam Ciotkę Kwiatkową do miasta po procenty, igły oraz żer, bo jestem ciągle głodna.
Potem ciotka wróciła.
Posprzątała kupę, co ją zrobiłam w pokoju. I obiecała, że będę w łazience teraz (ciekawe czemu?)
Potem było jeść, ale franca daje mało.
Potem strzykawa wody z elekrtyką czy jak jej tam, której, oczywiście było bardzo dużo
Potem dałam się łaskawie pomiziać.
Potem wytwarzałyśmy drzem, ale w warunkach niekĄfortowych, bo ciągle dzwoniło coś...
Potem ciocia wstała i odebrała dzwoniące coś, bo wiedziała, że ciotkom Tiger to nie pszelefki.
Ja napiłam się i znowu śpię.
Ona coś klepie.
BYE.
Ahaaa, biegam dzisiaj bardziej żwawo, jak mówi ciotka, nawet sama wskakuję na kanapę i fotele. A jak jestem w łazience, skrzeczę sobię

Bye. Bye.