nie ma reguły z tymi adopcjami, oczywiście dlatego lepiej dmuchać na zimne i sprawdzać wszystko osobiście, choc przyznam że też nie wszystkie koty odwiozłam osobiście do nowych domów, czasem jak musiałam szukać domów "na już" i to z podwórka, jak nie miałam jak zabrać na dt to napodstawie rozmów telefonicznych czy maili umawiałam sie z ludźmi i dawałam koty z podwórka bo nie miałam jak akurat tego inaczej zorganizować, dostaję od wiekszości piękne zdjecia szczęślwych kotów.
część ludzi utrzymuje ze mną dosć regularny kontakt co do info o dalszym zyciu kotów, inni dopiero zaczepieni mailowo czy telefonicznie a z częścia kontakt sie urywa po jakimś czasie, no ale to chyba też zależy jakie akurat ludzie mają usposobienie, staram się porozmwiać pare razy szczególnie w pierwszym okresie czy wszystko w porzadku a po jakimś czasie odpuszczam jeżeli ktos sam nie ma ochoty wysyłać zdjęć,
Niedawno miałam taką sytuację: niby wszystko dogadane, wszystko wzorowo, zawiozłam kocurka do nowego domu, do młodego małżeństwa z 2 letnia córeczką, pani niepracująca zajmujaca sie domem, wiec stwierdziłam ze wszystkiego dopilnuje tzn. żeby dziecko i kotek sobie na wzajem krzywdy nie zrobili, weszłam do domu na lodówce magnesiki w kształcie kotów, na półkach figurki kotów, pani bardzo rozsądna sie wydawała, i bardzo troskliwa (jeszcze pytała czy wodę mozna dać kotu z kranu czy przegotowana musi być) wszystko przygotowała kuwetkę, miseczki kotu, ugościła mnie herbatką, ciastkami, popatrzyłam jeszcze jakis czas jak sobie kotek radzi wydawało mi sie że bedzie dobrze.
Niestety już na drugi dzień dowiedziałam sie ze kotek wyladował u dziadków ponieważ (sic) "zburzył mir domowy" polegało to na tym że dziecko zaaferowane przybyciem nowego domownika w emocjach nie zasneło o określonej godzinie wieczorem (!) pani nie dała właściwie nawet doby na wspólne dotarcie się rodziny z kotkiem.
Dziadek też nie był najszczęśliwszy z powodu kotka bo kotek był zbyt energiczny dla starszego pana...
kotek jest już w swoim właśiwym domu, ale niestety włacznie z moim to już czwarty, ale za to naprawde wspaniały i ten własciwy.
I tu moim zdaniem nie było problemem że jest dziecko, tylko jego rodzice mają jakiś problem (ja wspólczuje temu dziecku, jak 2 letnie dziecko ma pzrestrzegać godzin jak w zegarku i "miru domowego"). z ciekawostek pani z wykształcenia jest psychologiem
Ale też miałam wiele udanych adopcji do domów z dzieckiem, to ze rodzice chcą aby ich dziecko się wychowywało w szacunku i miłosci do zwierząt to tylko dobrze o nich świadczy, tylko rodzice muszą być odpowiedzialni.
Niebieska która pojechała do Lęborka ma wspaniały dom u ludzi z dzieckiem, ale tam mama chłopca potrafi mu wytłumaczyc ze jak kotek śpi to nie wolno pzreszkadzać, chłopiec tez taki bardzo wrazliwy, spokojny (niecałe 5lat chyba).