wczoraj już padłam, więc dopiero dziś krótka relacja:
Kociarkowaaaa była wczoraj i dzięki Jej wielkie, bo bez Jej pomocy wyszłabym chyba koło północy. Syfex przed każdą kuwetą, kopacze paskudne

Julia przywiozła też smakołyki dla kociastych, między innymi suszone rybki, które jak się okazało są przysmakiem Tajfuna - widać, że ciężko mu szło to gryzienie, ale się chłopak nie poddawał nic a nic, dziumdział i dziumdział, ewidentnie sprawiało mu to żucie przyjemność. IMHO to dobrze, wiem, że teoretycznie powinien jeść miękkie, ale nie róbmy z niego kaleki
Marlenka (dziś mi Duszek przypomniała, jak ona ma na imię

) jest leniwcem totalnym, leży i pachnie, nie chce wstawać, ale jak już Julia pisała - przy niej wstała i poszła jeść. Postaram się ją przyuważyć w poniedziałek, jak to z tą nóżką wygląda.
Dziewczynki Amerykanki dziś miała Dilah wypuścić z klatki. Marysi oczyściłam nosek i pół godziny później puściła krwawego smarka na odległość - znaczy - oczyszcza się dziewczyna

Milagros podrapała Pana Sławka, który wraz z Panią Anią (to duzi Oskara) przybyli wczoraj do kociarni i nawieźli tyle super żarełka, że aż mi głupio było

Dziś rano przyjechała do lecznicy Lunka z pustego mieszkania, Dilahy ją zawiozły do lokalu, ma być puszczona u seniorów - zalecenie Ani. Biedna jest bardzo, boi się, ale kompletnie bez agresji, trzeba ją obserwować, czy będzie jadła.
Dziecko bure wczoraj dało mi popalić - pasta dla malutkiej zaschła w strzykawie, dopiero Anmajo się udało odblokować, szkoda tylko, że umazaliśmy się tym oboje, do 22-iej usiłowałam zmyć z twarzy i rąk rybny smród tego mazidła - szorowałam się z częstotliwością mniej więcej kwadransa
relację z dziś to już Kasia napisze
