
Garść srana
Niech mię nikt tu nie śmie snuć teorii dlaczegóż to ja od rana siekam wołowinę.... dla ułatwienia podpowiem, że bezpieczniej w sumie wołowe niż sąsiadowe..... jak mnie uroczy somsiad doprowadzi do ostateczności, przerzucę mu Mietkę przez balkon, coby mu łeb wyrwała z płucamy... skończy się trwający od grudnia REMONT (godziny pracy uroczych panów w ogrodniczkach...ahhh


Pójdę do Mieci taka śmierdząca

Voila, Miecia, szanelnumerpięć przyszło

Mietka siedzi na dywaniku

Kucłam se, dla zrównania naszych poziomów, bynajmniej nie intelektualnych, wyciągam tę zaśmierdziałą dłoń, nos Mietki począł żyć własnym życiem i widzę, że normalnie przejął kontrolę nad kotem, jakby magnes jaki się zaktywizował, ciągnie kota do szanelnumerpięć (hihihihihi mój gieniusz mię przeraża)

A na marginesie jedynie wspomnę, że w najbliższych dniach zmuszona jestem wybrać się do stacji sanitarno-epidemiologicznej, celem dokończenia formalności związanych z otwarciem nowego przybytku zła wszelkiego, to przy okazji uprzejmie doniesę, że posiadam w domu źródło potencjalnego zagrożenia epidemią czegoś tam-tu: mądra nazwa łacińska w promieniu co najmniej 50 km, bo takiego BRUDASA jak ten kot nie ma nikt i basta! Mój biały dywanik wygląda jak ściera do podłogi z szaletu na dworcu centralnym AAAA, mamuniu! Żwir, włochy, resztki nie chcę wiedzieć czego... a oczywistym jest, że pralka nie była w użyciu odkąd gad urzęduje w łazience, bo siem kotecek może przestlasyć
To i tyle u nas, a co u Was w ten uroczy
