Rudziak zginal potracany przez samochod dlatego,ze wybiegl z domu wieczorem niezauwazony. Nikt nie wiedzial, ze spedza noc poza domem. W ciagu dnia nasze koty nie odchodza daleko do domu, zreszta nikt ich nie zmusza do wychodzenia. Wiekszosc czasu spedzaja jednak w mieszkaniu. Łacia, kotka siostry, nie wychodzi z domu wcale, wlasnie dlatego, ze jest delikatna i przypadkiem moglaby cos przynies. Chora byla tylko dlatego, ze zostala zarazona przez przygarnietego przeze mnie kota, ktory mail kk. Pomimo,ze byl pod ciagla opieka weta przez caly rok nic sie nie dalo zrobic i jego stan sie pogarszal. Siostra ciagle przez to zarzucala mi, ze bledem bylo zlitowanie sie nad nim i przygarniecie go, dlatego teraz tak sceptycznie podchodze do sprawy kotow "lekko" chorych. Gdy zabieralam poprzedniego, tez podobno byl tylko lekko przeziebiony. Jednak byl przez caly czas otoczony troska i miloscia.
marinella pisze:przeczytałam wątek
Ze e.d.a mysli co myśli juz mnie nie dziwi i juz nie budzi takich "emocji" jak dwa lata temu ale zastanawia mnie jedno-czy serio ktoś z forum chce wyadoptować do takiego domu kota ???

i do tego rudego

Co do zarzutow marinnelli, to sa one bezpodstawne. Myslalam, ze kot powinien byc otoczony miloscia, ale czytajac posty takich osob dochodze do wniosku,ze najwyrazniej sie mylilam...
To, ze nasze koty, gdy byly zdrowe nie mialy regularnych badan nie oznacza wcale mojego ignoranctwa. Nie wszedzie jest to do konca mozliwe,bo po prostu do najblizszej lecznicy jest daleko. Wet przyjmuje w domu lub najczesciej po prostu przyjezdza do mieszkania i nie moze w taki sposob przeprowadzic dokladnych badan. Kocham moje kotki i dbam o nie, ale nie przeprowadze sie specjalnie z tego powodu do Poznania...