Ja rozumię Joanjoan. Mam hodowlę psów rasowych (yorki i maltańczyki) i jeśli daję ogłoszenie do lokalnej gazety, że oddam psy czy koty (wzięte ze schroniska) to wydzwania do mnie wiele osób z pytaniem, jakiej rasy są te zwierzaki. Niektórzy wprost mówią, że interesują ich miniaturowe, długowłose psiaki, a kiedy słyszą, że to "zwykłe" kundelki i dachowce, to często nawet nie silą się na "dziękuję", czy "do widzenia", tylko rozłączają się. Ci ludzie z chęcią zaopiekowaliby się yorkopodobnym czy persopodobnym stworzeniem, ale nawet kultury im nie starcza w przypadku zwyczajnych Burków i Mruczków

. Wychodzą chyba z założenia, że skoro mam rasowe zwierzęta, to takie też rozdaję wkoło byle komu.
Niedawno miałam przypadek nieudanej adopcji czarnej kotki, którą ludzie oddali na drugi dzień, bo ich dzieci jej nie zaakceptowały dlatego, że "jest taka zwykła". Poprzednią mieli tricolor, więc ta nie miała szans przy porownaniu. A wydawali sie ci państwo bardzo mili i troskliwi, kiedy po nią przyjechali.
Takich przypadków jest całe mnóstwo, wcale nie dziwię się, że nerwy mogą puszczać.
Nie macie pojęcia ile dostaję maili ze swojej strony hodowli od ludzi, którzy bardzo chcą się "zaopiekować" małym yorkusiem czy maltusiem, ale z jakiegoś powodu nie mogą takiego sobie kupić. Oczywiście mają swoje wymagania. Najlepiej, żeby była to suczka, w wieku do 3 miesięcy, oczywiście zdrowa i bez wad, oddana z metryczką. Na usta ciśnie mi się pytanie czy poczekaliby na zakończenie cyklu szczepień i ile worków karmy dodac im do takiego pieska, w zamian za zaopiekowanie się nim

.