Jagoda wznowiła opowieści, stąd powyższa kontynuacja... Wcześniej nie miała czasu, co innego karmić jedną Jeżynkę, a co innego zajmować się kilkoma całkiem solidnymi łobuzami.
Jednak teraz już łobuzy jedzą same, mleka nie ma, więc jest troszkę czasu. Akurat wczoraj mieliśmy chwilkę dłuższą dla siebie, bo Jagódka bardzo źle znosi szczepienie i chciałem dać jej troszkę więcej opieki niż reszcie, która całkiem ładnie się zbiera.
Jagoda całkiem obolała jest. Wczoraj popłakiwała przy każdym ruchu, a mimo to piszcząc i powarkując z bólu wlazła mi na kolana, bo chciała się przytulić i pocieszyć u przyjaciela. Całkowicie mnie tym rozczuliła. Na noc ustawiłem jej koszyk blisko grzejnika, pod krzesłem - bardzo jej to odpowiadało.
Dziś za to było nieco lepiej, jakby sprawniej się ruszała, ale niemal nie tknęła suchego z miski. Wziąłem więc do ręki garstkę jej ukochanej karmy dla kociąt i usiadłem przed kszesłem, na którym kicia leżała. Z dużą radością, pomrukując jadła karmę z dłoni, a pomiędzy kęsami, opowiedziała mi kolejny fragment historii. Nie za duży, bo nie czuje się najlepiej, a ja nie chciałem nalegać na więcej. Może jutro będzie czuła się dobrze i powie coś jeszcze? Mam nadzieję.
Tymczasem, kilka zdjęć Jagody, bo coś ostatnio mniej jej było... Mam nadzieję, że mi te absencje jej Wirtualna Opiekunka i inni miłośnicy piękna Jagody, wybaczą...
Tu, na stoliku, podczas rytuału wypraszania dokładki.

:)
A tu wpatrująca się, czy przypadkiem maluch nie ma czegoś, co powinna zjeść ona... A Ryśka uważa, że Jagoda tak patrzy na kolejne przyniesione kociątko...

;)
Jagoda cały czas obserwuje...
Całkowicie niewidoczna za niezwykle kryjącym drapakiem
I jeszcze jedna Jagoda - jako absolutnie niesamowita czarna pantera u wodopoju! Piękna jest!
