witam; wpadłam tu, bo na forum agilis cattus wklejono wątek o 9 persach z meliny; tam znalazłam jeszcze wątek o norwegach; zajrzałam do adopcji i oto efekt; zarejestrowałam się specjalnie, aby tu napisać, że chcę adoptować kocura ewent. koteczkę, najchętniej wysterylizowanego, ale mogę sama, znaczy mój wet; ale tylko w typie błękita brytyjskiego, bo mam miejsce tylko na jednego kota, a taki to mój wymarzony;
służę kontaktem z moim wetem i hodowcą psów od którego adoptowałam niehodowlane, i wolontariuszką z "przygarnij królika - adoptowałam na wiosnę parkę króliczków i jestem po wizycie przed- i po wizytach po-adopcyjnych;
jeśli któreś z dzieci jest w typie brytka niebieskiego to ma u mnie dom stały

po raz pierwszy w życiu żyję bez kota; dotąd były to bidy zdjęte z ulicy; mój Maksio umarł w wielkanocną niedzielę w wieku 17 lat na chłoniaka, a jeszcze w styczniu jak mu zrobiłam badania to lekarz powiedział, że super wyniki nie tylko jak na staruszka, ale w ogóle jak na kota; a w lutym zaczął wymiotować, badania krwi i moczu nadal ok, a on coraz chudszy i coraz wybredniejszy w jedzeniu; w marcu już wiedziałam, że została tylko opieka paliatywna - wyniki gwałtownie poleciały na łeb na szyję;
aktualnie zbieram na kociaka z rodowodem, ale to jeszcze potrwa trochę; jeśli więc mogłabym mieć mojego wymarzonego błękitka i jeszcze do tego uratować bidula i jeszcze nie wydać 2 tys, to byłabym super extra szczęśliwa; kociak z lewej hodowli nie wchodzi w grę, chyba, że za przysłowiową złotówkę, ale sami wicie rozumicie, że to byłoby wydarzenie na skalę cudu - jak słyszę, że za kociaka bez rodowodu chcą 900 zł, to robię się wredna i pytam, czy strzykawki były ze złota
