A miało być już tylko lepiej...

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim

Post » Czw sie 25, 2011 7:11 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Straszne dzikuski, szczególnie ta kicia jest wyjatkowo walcząca i przerażona. te dwa, które zostały w domu po wczorajszej próbie złapania i wsadzenia do klatki stały się bardzo nerwowe... chyba źle zrobiłam wypuszczając je z klatki :(
Gdzie mogłabym poczytać o oswajaniu zwierząt, żeby nie popełniac błędów? Może macie doświadcenia w oswajaniu i poradzicie mi co robić...
kociaki sa 4, ale jakos tak dobrały sie parkami... te dwa na zdjęciu w klatce bardzo strachliwe trzymały sie razem, a dwa odwazniejsze łobuziaki równeiż tworza zespół. Myslę, że byłoby cudownie gdyby ktos adoptował je parami tak jak sie dobrały.

Jesli chodzi o adopcje. Nie wiem do czego zacząć, gdzie szukać... rozpytywałam wśród dobrych znajomych i po rodzinie, bo boje się, żeby nie trafiły do nieodpowiedzialnych ludzi. Na forach internetowych są zaufani kociarze, ale co zdaje się być oczywiste wszyscy dokoceni po pachy :). Strasznie żałuję, że moja przyjaciółka wyjechała i nie ma jej na miejscu i nie wie nic o całej sytuacji i nie może zobaczyc kociaków. Namawiałam ją na kota, ale jest oporna...
może gdyby zobaczyła... kociaki. Ma córeczkę, która wcześniej czy później zapragnie zwierzaka, kot wydaję się dla nich idealny (przyjaciólka nade wszytsko ceni sobie czystość i estetykę ;), mała jest nauczona szacunku do zwięrząt... podchodzi do kotka i mówi grzecznie: "Dzień Dobry jestem Maja" :))) nie gania, nie wyciaga rąk nie chce za wszelką cenę dotykać, traktuje kocury z ogromnym respektem nie jak zabawki). Wiem, że koty miałby u nich raj pod kazdym wzgledem...
Znacie jakieś sprawdzone metody perswazjii? ;)
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Czw sie 25, 2011 8:02 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Hmm, dać na ręce najmniejszego z gapowatą miną i rzec do koleżanki: "Spójrz mu w oczy i powiedz, że go nie chcesz"... :mrgreen:
Obrazek Klara, Tosia i Pingwin fotostory--->zapraszamy :)
Maciuniu ['] Pompuś [']

olusiak81

 
Posty: 1114
Od: Śro sie 15, 2007 18:14
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pt sie 26, 2011 20:06 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Joasiu, rada na oswojenie jest jedna.Kochać i dać czas.Nic na siłę, same się przekonają,że nic im nie grozi.Miałam wiejskiego kocura na tymczasie.Jemu nie wolno było wchodzić do domu, a potem nawet do stodoły nie miał wstępu.U mnie leżał na parapecie, a ja dawałam mu tylko jeść, miseczki i kuwetę miał w pokoju, aby się nie stresował.Pogłaskałam go po kilku dniach chyba.Edzio mi zaufał, mogłam z nim robić wszystko, gadał, rozumiał, co do niego mówię , a i ja nauczyłam się rozróżniać dźwięki, które wydawał.Kochał tylko mnie i żadna adopcja nie była taka trudna.Oddałam go, ma super domek w Warszawie, jest miziakiem, lubi ludzi.Czas, czas, czas, a będzie dobrze!
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56316
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Nie sie 28, 2011 9:32 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Te dwa maluszki, które jeszcze u mnie zostały wydają się mniej nieufne. Zaczynają się przełamywać choć o dotykaniu nie ma mowy (nie wiem jak te w Azylku, one były bardzo przestraszone, będę tam lada dzień mam nadzieję, ze wszystko w porządku. Ale jak to w życiu bywa jak jedno się zaczyna układać to drugie się wali. Wszystkie moje koty domowe się pochorowały: straciły głos, są smutne nie chcą jeść ani pić (weterynarz powiedział, że 100% populacji jest nosicielami kataru i z bardzo dużym prawdopodobieństwem stres związany z przyniesieniem kociaków i ciężarnej koty do domu spowodował, że wirus się uaktywnił u moich kotów - kazał jak najszybciej wyprowadzić te maluszki, które zostały z domu i obserwować czy moje kocury wracają do normy :( jeśli nie, niezbędne będzie leczenie farmakologiczne (ostrzegał, że przy trzech kotach koszty mogą być ogromne). Martwiłam się, ze moje agresory zrobi ą krzywdę maluchom, a okazało się, ze małe świetnie dają sobie radę z domownikami, a moimi kotami tak to wstrząsnęło :(.
Nie udało nam się zagonić maluchów do klatki, a nie chciałam urządzać takiego polowania jak poprzednio, bo przecież to dodatkowy stres... są więc z nami... sama już nie wiem co robić... mierze temperaturę (jak przekroczy 39" mam pakować koty i nosić do weta, mam tez obserwować pyszczki czy nie maja nadżerek). Na szczęście maluchy zdrowe i pełne werwy, jedzą piją, brykają i wpychają się do łóżka na noc... okupują kuwetę domowych mimo, że postawiłam im własną...
są bardzo towarzyskie nie wiem dlaczego moje koty reagują w ten sposób (usuwają się ze strachu, uciekają przed małymi, odstępują ulubione miejsca, zaczęły posikiwać do kwiatków.
Myślałam, że odłowienie będzie najtrudniejsze, ale to był dopiero początek. Zapas waleriany, który zrobiłam do wabienia przydaje się jako środek doustny :)
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Pon wrz 12, 2011 11:26 Re: A miało być już tylko lepiej...

Poza problemami z wypuszczoną kicia matka maluchów (która anie nie chciała być z nami w mieszkaniu ani sama biec na wolność) mam jeszcze problem z moją kotką.
Moja kicia nie wykazywała zainteresowania tymi maluchami i poza stresem jakim zareagowały moje koty (wszystkie trzy straciły głos) wydawało się, że maluchy ich nie bardzo obchodzą.
Miałam wyznaczony termin zabiegi sterylizacji mojej kici i dosłownie dzień przed moja kotka ubzdurała sobie, że zaopiekuje się maluchami, zaczęła mruczeć do nich namawiać do ssania i maluchy skorzystały.
Kotka zaczęła być agresywna w stosunku do domowych kotów (tych z którymi się wychowała i bardzo się kochają). Zamknęliśmy ją w pokoju z tymi maluchami, bo jak tylko ją od kociaków odzielaliśmy szalała i sakakał na drzwi. ponieważ sterylizacja była wskazana ze względu na torbiele w listwie mlecznej wet powiedział, że zabiegu nie przekładamy. I tak mam kotkę po sterylizacji, której wcale wariactwo na punkcie maluchów nie przeszło, jak tylko obudziła się z narkozy jeszcze pijana od razu wypadła z pokoju i wygryzła swojemu staremu przyjacielowi kocurowi futro na głowie, a koleżance kici na grzbiecie. Jak tylko nieostorożenie otworzymy drzwi wypada oblatuje mieszkanie terroryzując towarzystwo i wraca do małych. Te małe cholery mimo, że nakarmione ssą ją mrucząc jak traktorki. Mam nadzieję, że jak tylko hormony przestaną szaleć kotka wróci do normy. kociaki wcale nie są małe mają teraz ok 4 miesięcy a tak im się te czułości spodobały, że chętnie włączają się w jej gierki :).
To jakieś szaleństwo. W tym tygodniu mam przywieźć reszte maluchów z Azylku na oswajanie, nawet nie chce mysleć co będzie.
Z dobrych wiadomości kociaki są już odrobaczone i zaszczepione, wet powiedział, że zdrowe (mimo strupków w noskach). Te dwa w Azylku tez już podreperowane antybiotykami i dziś pewnie zaszczepione.

Gdyby znalazł się ktoś chętny na te kocią młodzież chętnie dostarczę kocię w wyznaczone miejsce.
Jeden chyba mógłby u mnie zostać zaakceptował go mój kocur i no i kotka, która uważą go za swojego, jest z niego wyjątkowy brzydal (boję się, że ma najmnijesze szanse na adopcję). Mógłby zostać z czterem damy rade finansowo, ale reszta prosi o dobry domek (moja przyjaciółka wróciła ale kategorycznie odmawia przygarnięcia kota z poowdu obawy o dziecko, zadeklaroała jednak pomoc w ew. utrzymaniu :))
nie mam niestety zdjęć tych maluszków z Azyklu są śliczne bardziej białe w czarne niewielkie łatki.
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Pon wrz 12, 2011 11:54 Re: A miało być już tylko lepiej...

Czytam i podziwiam.
Co do maminej kici. Ona broni małe.Mam tymczaske co to po kastracji wychowała na swej piersi :wink: 2 inne małe tymczasy.Mają ok 6 m-cy i jak źle się dzieje to idą nadal mamunię pociumciać.Niestety miało to wpływ na ich tempo oswajania się. Dziewunia wyrasta z tego, chłopczyk nie.Synuś kotusi z niego.Zaznaczę,ze wszystko odbywa sie za obopólną zgodą.
Czy próbowałaś włączyć Feliwy do kontaktu? Kupić uspokajająca karmę Calm RC.Moze to by pomogło.
Domy niestety szukać należy przez ogłoszenia. Azyl też powinien dać na swej stronie info o nich.
Kciuki mocne :ok:
Nową partie nie puszczaj na żywioł.Klatka potrzebna koniecznie.Nie oswoją się jak pójdą do kotów.Poza tym kwarantanna jest konieczna by coś sie nie rozlazło.Klatka daje też możliwośc wglądu w jakość kuwety i misek.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56095
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Pon wrz 12, 2011 12:50 Re: A miało być już tylko lepiej...

U mnie podobnie kocurek bardziej za "mamunią" niż kicia.
Oczywiście nie popełnię już błędu puszczenia małych na mieszkanie wolno. postawię klatkę w tym pokoju gdzie jest moja kotka z młodymi niech obserwują, że jest bezpiecznie z człowiekiem (niestety to pokój w którym śpimy, ale od zapachu kociej kupy jeszcze nikt nie umarł ;)) do czego to człowiek jest zdolny przywyknąć :))
Zrobię wszystko, żeby to się dobrze skończyło. liczę dni kiedy mojej kocie przejdzie to nadopiekuństwo.
O Feliway i karmie dowiedziałam się od Ciebie - dziekuję! (spróbuję). Kiedyś słyszałam, że lawenda działa kojąco na koty i to mam - dwie donice z lawendą.
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Pon wrz 12, 2011 12:54 Re: A miało być już tylko lepiej...

Klatkę mozesz przykrywac prześcieradłem.Najlepiej cienkim,kora lub nie krochmalone.Izoluje to trochę od świata. Nasze tymczasy także siedzą w jednym pokoju.Często z innymi ,puszczonymi "wolno". Bo klatke zwonić musiały. Efekt był taki,ze koty nakryte prześcieradłem zasypiały od razu.Jak zgaszenie światła tak działało. I nie ważne czy coś się w pokoju robiło.One spały.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56095
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Pon wrz 12, 2011 18:32 Re: A miało być już tylko lepiej...

Dziękuję za radę. Tak zrobię. maluszki będą pewnie przestraszone, mam tylko nadzieję, że poznają braciszka i siostrzyczkę i będą je naśladować jeśli chodzi o kontakty z moimi kotami i z ludźmi.
Kiedy będzie można je wypuścić z klatki? Czy lepiej w ogóle tego nie robić do czasu adopcji?
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Czw wrz 15, 2011 9:39 Re: A miało być już tylko lepiej...

Przywiozłam małe smierdziuszki :). Przy pakowaniu do transporterka była panika i całe umazały się w gówienku (maja rozwolnienie). Cudowne, wystraszone zasrańce mieszkają już w mojej sypialni :) w "pokoju z kuchnią i łazienką" (klatka niewielka, dlatego doinstalowałam im pokój sypialny z kartonu, a w klatce zrobiłam kibelek i stołowy). Przywiezione smierdziuszki poznały rodzeństwo (kocurek w nocy miauczał błagalnie do braciszka, ale te zarazy, które były w domu warczą i syczą na te w klatce, nas kocurek wcześniej łagodny aniołek również zaczął traktować ostro noca oboje dostaliśmy pazurami po gębach :)... mam nadzieję, że to ze strachu i im przejdzie). Są bardzo wystraszone, niedotykalskie i takie duże (jakby te w Azylku urosły bardziej niż te w domu).

Kiedy kotek oswojony jest na tyle, że nadaje się do adopcji? skąd będe wiedziała, że to już?
Czy musi dać sie swobodnie brać w ręce? Czy one nie będą się opanicznie bały każdego nowego/obcego człowieka i czy dadzą sie dotykać po przewiezieniu do nowego domu? Nie uciekną przy pierwszej nadarzającej sie okazji?
Nie moge sobie tego wszytskiego wyobrazić...
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Wto wrz 20, 2011 7:50 Re: A miało być już tylko lepiej...

My kotki urodzone na zewnątrz, też baardzo niedotykalskie, oswajaliśmy w ten sposób: Siadaliśmy na ziemi po turecku i nęciliśmy zabawką-patykiem, albo sznurkiem. Kiedy już się bardzo wciągały w zabawę, przesuwaliśmy zabawkę na kolana. Nie dotykaliśmy maluchów, bawiły się siedząc na kolanach :) Powoli przeszliśmy do głasków, po jednym, dwa trzy... Efekty znakomite :D Przestały się bać. Dopiero potem następny etap-dotykanie przy jedzeniu i "w locie" :D Jedna kicia oporna była ponad cztery miesiące 8O i wydawało się, że zostanie pod naszą opieką jako kot podwórkowy. Nagle nastapił przełom :D Teraz kotka jest mega przytulasta :D Wydaje mi się, że w jej wypadku przełom nastąpił dlatego, ze mamusia znalazła dom i małej pozostali tylko ludzie i rodzeństwo :D
A jeśli chodzi o szukanie domków, ogłaszałam kociaki od początku, także "dzikuskę", zmieniając stopniowo treść ogłoszeń tak, jak zmieniały się kociaki. Mieliśmy ostatnio wizytę ludzi zainteresowanych Cheetah (to ta koteczka, która tak długo sie oswajała) i okazało się, że mała owszem, pieszczocha straszna, ale na widok obcych dostała ataku paniki. Być może jej nie podpasowali, a może jeszcze nie jest na tyle gotowa i oswojona. Tego nie wiemy, za to ludzie, którzy po nią przyjechali, wzięli jej siostrę :D :D :D
Była też jedna koteczka, która dawała sie dotknąć, ale z kolei za nic nie chciała wejść do domu. Bała się. Znalazł się domek, pojechała do Torunia. Baliśmy się, co będzie, kotka nagle zamknięta w mieszkaniu. A ona po wyjściu z transportera od razu uznała, że jest u siebie :D
Także ogłaszaj, ogłaszaj, masz kociaki do wyboru, do koloru, nie zawsze chętni, którzy się zjawią po kotka, wyjdą z tymże. A może okaże się, że właśnie ten bardziej nieoswojony wyczuje w nich swoich ludzi? Kto to wie?

dorotka75

 
Posty: 229
Od: Śro lip 06, 2011 16:04
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Śro wrz 21, 2011 9:09 Re: A miało być już tylko lepiej...

dorotka75 pisze:M

Staramy się :), ale z "zasrańcami" jest ciężko. Biegają już po mieszkaniu z braciszkami, przychodzą do michy, ale uciekają przed nami. Jest problem z integracją, ponieważ ta moja smoczyca, która zaczęła im matkować gryzie swojego przyjaciela kocura - atmosfera jest nerwowa (staramy się izolować smoczycę, ale czasami uda się jej wymknąć i wtedy robi się strasznie - maluszki uciekają pod wannę i długo nie wychodzą, kocur pogryziony i zdezorientowany, bo jego ukochana kicia do przytulania na niego poluje :()

Wypróbujemy Waszą metodę z zabawkami :) dzieki.
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Śro wrz 21, 2011 16:55 Re: A miało być już tylko lepiej...

Bardzo proszę :) Może jak smoczyca zobaczy, że krzywdy małym nie robicie, to się uspokoi :D Swoją drogą-niezły numer z niej :lol:

dorotka75

 
Posty: 229
Od: Śro lip 06, 2011 16:04
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Czw wrz 22, 2011 12:40 Re: A miało być już tylko lepiej...

dorotka75 pisze:Bardzo proszę :) Może jak smoczyca zobaczy, że krzywdy małym nie robicie, to się uspokoi :D Swoją drogą-niezły numer z niej :lol:


Najgorsze jest to, że smoczyca ;) atakuje (już) tylko kocura - swojego najlepszego koleszkę, kochały się odkąd przyszła do nas jako kociak, spały razem... a teraz kocur pogryiony kilka razy na jej widok syczy i ucieka, ona za nim w pogoń. Wskakuje na niego wbija się pazurami z jego lopatki zębiskami w głowę i tak na nim jeździ po mieszkaniu
jest dużo mniejsza, a kocurek wielki i grubaśny tak, że biedak nawet nie ma jak się bronic jak mu ta mała zaraza siedzi na karku :(
martwię się, że mimo, że hormony przestaną już mieć wpływ na jej zachowanie, to ta antypatia pozostanie po tym co się wydarzyło.
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Czw wrz 22, 2011 12:59 Re: A miało być już tylko lepiej...

ona dzieci broni i tyle.To anturalna reakcja.Na wolności kocury potrafią zabić miot kociąt które są innego taty. Kotka dlatego jest niespokojna. Izoluj ich.

Kociaki do klatki może wsadzić?
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56095
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości