
Niech juz sie uda go ciachnac, bedzie spokojniej mu sie zylo..
Tak jakby wiedział, że to żadna krzywda, a niestety rzecz nieunikniona... Jak już go namydliłam, to stał z takim wyrazem pyszka mówiącym: dawaj dawaj, miejmy to już za sobą


Nie ma już żadnych szmerów, świstów i kataru
Dzielnie zniósł podróż w trasporterku, aczkolwiek nie bezstresowo, bo przez długi czas miał wielkie gały
W domu rzucił się na jedzenie jakby tydzień nie jadł, po czym zapadł w głęboki sen...
teraz coprawda trauma po podróży zażegnana, ale do transporterka się nie zbliża, a niestety jutro badanie krwi...

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 13 gości