Wszystkich serdecznie pozdrawia wakacyjnie wyluzowana Anula


(sorry za kiepską jakość zdjęcia, ale nie chciałam jej spłoszyć bieganiem po aparat i pstryknęłam telefonem)
Nie pisałam tu, więc pewnie nie wszyscy wiedzą, że poprzednio opisywany tymczas został rezydentem.
Więc Anulka ma już towarzysza na stałe, nie ma raczej wielkiej miłości, nie sypiają wtulone, ale tolerują swoją obecność, czasem sobie dają buzi, zdarza się nawet, wprawdzie rzadko, wylizywanie drugiemu łebka.
No i szaleją razem

Ostatnio przewrócili mi komodę!

dranie jedne...
A tak poza tym to nic nowego - Anulka na szczęście zdrowa, ciągle jedynie ma problemy z dziąsłami. Ale przynajmniej nie musi już tak często latać do weta jak wcześniej.
Nie stała się nakolankowym miziakiem - tzn. owszem, zdarza jej się, ale tylko kiedy ona ma ochotę i to nie za często, żebym sobie przypadkiem nie zaczęła czegoś wyobrażać

Wciąż jest bardzo ostrożna, zdarza jej się zmykać pod łóżko, bo coś ją wystraszyło, albo do domu przyszedł ktoś nowy.
Ale widać, że chyba wreszcie uwierzyła, że to jest jej domek i jakoś tak bardziej mi ufa.
I się nauczyła menda jedna, że jak przychodzę z pracy, to dostaje saszetkę i teraz wystarczy, że wyjdę na pięć minut, to jak wracam, to żebrze o smakołyki
