ewar pisze:O, kocia mama raz upolowała sójkę, czego jej wybaczyć nie mogę, bo druga sójka ( partner/partnerka? ) została sama, a one ponoć żyją w parach. Kocica jest wyjątkowo łowna.Na pewno kociaki maję lepiej niż na przykład "domowe" wiejskie, które i tak często kończą w gnojówce![]()
![]()
![]()
Przed chwilą było coś w rodzaju oberwania chmury, nawet dwa razy zagrzmiało, ale szybko się to skończyło. Dobrze, że pojechałam wcześniej drugi raz do Kulek i Buni. Była tylko Lila, kocia mama i maluchy pewno spały pod schodami. Sreberka nie było, często tak jest w niedziele. Dlaczego?Pojęcia nie mam. Podjechałam kawałek dalej i spotkałam Walentego. To znaczy kot usłyszał dzwonek i przybiegł. Zjadł sporo, ale był też bardzo spragniony. Wypił mnóstwo wody. Walenty odwiedził w piątek lecznicę, tę samą, w której go kastrowałam. Zrobił mu się bolący ropień (?) na prawym boku. Zawiozła go pani, koło bloku której Walenty rezyduje. On u Kulek już nie bywa. Przychodził w celach matrymonialnych, ale i na jedzenie. Teraz Dorota go podkarmia, bo to jej po drodze. Na zdjęciach widać, że miał zabieg.
Bunia wciąż siedzi w pokoju od podwórka, jest grzeczna, nic złego nie robi. Takie fotki mam z dzisiaj
jaka ona śliczna
