Dzisiaj był, a właściwie jest, dzień pełen wrażeń
Pierwsze ważne wydarzenie zostało początkowo uznane za dość nieprzyjemne.. co to takiego? Wizyta u weterynarza oczywiście
Mareczek ruszył dziś na podbój serca Pani Doktor, drugiej osoby pracującej w "naszej" lecznicy (wcześniej, zaraz po przyjeździe, zapoznał się z Panem Doktorem)

Nie był zachwycony pewnymi zabiegami, ale został pochwalony za coraz lepszy stan zdrówka, dzięki czemu po wszystkim spokojnie siedział na kolankach, a ja sobie z Panią Doktor pogawędziłam


Otóż Pani Weterynarz sama wychowuje koteczka niewidomego, którego ktoś pewnego dnia przyniósł do jej gabinetu, żeby właśnie przez brak oczek go uśpić.. Opowiadałam jej o Marku już wcześniej, zanim jeszcze było postanowione, że ze mną zamieszka, więc z wielką ciekawością mu się przyglądała. I wiecie, co powiedziała? Że jest świetny i bardzo jej się podoba

I że to bardzo dobrze, że zdecydowałam się na jego adopcję..zażartowała nawet, że odda jednego ze swoich kotów w zamian za Marka

Ale ja nikomu swojego Marka nie oddam, o nie
Marek po wysłuchaniu wielu komplementów przyjął minę i pozycję samozadowolenia i ułożył się do snu na moich rękach


Padły też inne ważne słowa - Pani Weterynarz powiedziała, że można Marka powoli zapoznawać z Mikanem i Naną

Nie byłam pewna reakcji Mikana, ale zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona - kocurki bawią się, jakby się znały od zawsze

Reakcja Nany natomiast mnie nie zaskoczyła - Pani Domu pofukała chwilę i schowała się pod wersalką, skąd z lekkim zdziwieniem obserwuje, co wyrabia ten maluch, który nagle zaczął buszować w jej królestwie

Czekamy więc na przełamanie bariery
Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i dziękujemy, że jesteście z nami
