Byłam dzisiaj w schronisku, pierwsze kroki skierowałam do Kelly. Chude to biedactwo jest niemożebnie, ale na szczęście w tzw. stanie ogólnym o dziwo dobrym biorąc pod uwagę jej "oświęcimski" wygląd.
Wczoraj rozmawiałam o niej z dr Jolą - powiedziała po raz kolejny to, co ja przecież wiem: Kelly jak najszybciej musi się znaleźć w domu. Już, natychmiast. Ona je, jak człowiek jest przy niej, jak się ją ładnie poprosi, pogłaszcze, mówi do niej, żeby zjadła... przy mnie pojadła kurczaczka od cioci Andorki, dała się namówić na Convalescensa... poza tym Kelly uwielbia surowe mięsko - zmielone serca wieprzowe i wołowe, które przywozi Inga wcina aż jej się uszy trzęsą, zjada porcję z dokładką. Suche i puszki je "jednym zębem". Niestety, taki rarytas jak mięsko jest tylko raz w tygodniu

Ale mam nadzieję, więcej, jestem pewna, że w domu się szybko podtuczy.
CoolCaty wzięła zeskrobiny do badania, wyniki będą w poniedziałek wieczorem. Na moje oko to ta sierśc zaczyna jej odrastać, nie jest już taka całkiem łysa.
Fotki laleczki, na każdym ze swoją przyjaciółką Natalią

Myślę, że fakt, że bardzo się polubiły też dobrze robi dla jej samopoczucia.
