Pan Kot Żul to kot w pełni domowo-kanapowy. Kiedy tylko mama jest w domu, wypuszcza go z klatki, a kot zalega na kanapie i mruczy, mruczy, mruczy. Dziś kompanie i kontrola u weta, bo właśnie wypadł ostatni dzień zmasowanej terapii. Z kotem jest O WIELE LEPIEJ !!! Doleczamy też jeszcze uszka, bo w warunkach domowych odezwał się stary grzyb, ale tu tez wszystko idzie ku dobremu. Ustalimy dziś z wetką co dalej i dam znać. No i dziś wielki dzień - będziemy się kompać. Wieczorem dodam zdjęcia.
Wczoraj jeden z kociaków sklepowych pojechał do DS. Mam nadzieję, że będzie mu się wiodło...
Za to mamy problem z
Perełką 
W niedzielę byłam przez większość dnia w szkole. Kiedy wróciłam - mała kompletnie nie stawała na przednią prawą łapkę. To się niestety kociakom zdarza - kiedy szaleją gdzieś coś naciągną, wykręcą, zawisną na pazurku i naciągnięcie gotowe. Miałam już wcześniej takie kociaki, zwykle chodzi o staw nadgarstkowy. Podobnie było i tym razem... Staw nie był opuchnięty, nic w nim nie gruchotało, tylko mała odciążała łapkę. Dostała leki no i niestety - jedyne co można robić w takim przypadku to czekać. Zazwyczaj takie nadwyrężenie po 3-4 dniach mija bez śladu.
Tylko że mała sobie chyba ubzdurała, ze skoro ją łapa boli, to ona chodzić NIE BĘDZIE I JUŻ !!! Dzięki czemu kot przestał się poruszać prawie w ogóle... Perełka z wyboru zamieszkała w otwartej klatce na kocyku i odmówiła aktywności. Dobrze, że je i w miarę chodzi do kuwetki.
Wczoraj byłam cały dzień we Wrocławiu, wróciłam dopiero wieczorem. Chciałam sprawdzić co z przednią łapką i delikatnie zrobiłam małej próbę "taczkowania". Okazuje się, że na przód już pięknie staje, zupełnie nie utyka, a to dupka ucieka jej w każdą stronę... Kot składa się jak szmaciana lalka, tyłek lata raz w prawo raz w lewo. Czucie jest zachowane, łapki ciepłe, krążenie ok, kręgosłup ok, a dupka ucieka... Ale najzabawniejsze jest to, ze do miski z jedzeniem można biec galopem i nic wtedy w chodzeniu nie przeszkadza. Ale jak ktoś przychodzi i pochyla się nad kotkiem, to trzeba piszczeć, robić larmo, kulać się nogami do góry i pokazywać jak to bardzo nie da się chodzić...
Dzisiaj jedziemy do naszej wetki, zobaczymy co z tego wyjdzie. Mała ze smakiem zjadła śniadanie, ale na tył staje jakoś dziwnie - tak na samych opuszkach palców. Mam nadzieję, że się z tego wyliżemy niebawem...
Pozostałe dwa maluchy, czyli Rodzyn i Radzio nadal nie mają domów...
Johny oczko jest już w doskonałym stanie, jutro ostatnia dawka antybiotyku, oczko już nie ropieje i prawie nie łzawi. Dziś weźmiemy się za ogłoszenia. Oby znalazł się kochający dom...
Kociaki u mojej mamy zostały też wczoraj oddzielone od kocicy - matka będzie już traciła mleko, a maluchy rozrabiają po pokoju. Dzisiaj etż postaram się zrobić sesję no i powoli zaczniemy szukać domów...