» Śro kwi 23, 2008 7:18
Lola to kokietka. W poniedziałek, w obecności TZeta Kici i młodego p.doktora zachowywała sie jak skrzywdzony słodki aniołek, a wczoraj
było dość ciężko, ale też była męczona pobieraniem krwi i moczu...
Po powrocie do domu Lola najpierw schowała się za piec (i siedząc tam polizała mnie w rękę, zjadła troszeczkę mokrego, ale też na wszelki wypadek ugryzła w palec).
Potem wyszła. Omijała mnie, ale wszędzie sobie chodziła i wszystko oglądała. W domu chyba szybko odzyska dobrą figurę, bo lubi sie ruszać.
Z drugiego pomieszczenia słyszałam jak robi siusiu do kuwety i starannie je zakopuje.
Ale więcej nie jadła (oprócz papirusa) i nie piła. Jak wychodziłam wieczorem to siedziała na parapecie i obserwowała świat, po raz pierwszy od roku nie z poziomu okienka piwnicznego, ale z wysokości III piętra.
Jednak wydaje się, że stale wycieka jej z gruczołów okołoodbytowych, według diagnozy p. doktór, ta brązowa wydzielina, która ma intensywny zapach.
I to chyba jest najważniejszy problem. Czy to ustanie, gdy Lola będzie zrelaksowana i szczęśliwa?
Od poniedziałku do wczoraj nigdzie poza kuwetą nie było nasikane, ale
pomieszczenia w których Lola jest pachną ta wydzieliną, i sama Lola też, bo nie może sama się wymyć, chociaż próbuje na wszystkie sposoby, ale nie sięga łapką.
Szkoda mi jej dzisiaj znowu męczyć pobieraniem moczu u lekarza.
Przyjemnie było patrzeć jak sobie tak chodzi coraz bardziej zadowolona z sytuacji.
Może poczekać do jutra?