» Pt lis 09, 2007 14:28
wczoraj wieczorem Łatek miał pojechać do Mereth. od dwóch dni był osłabiony, a wczoraj chodził jak pijany. kiedy byliśmy u Mereth, zadzwoniłam jeszcze do naszego weta z pytaniem, co z nim zrobić, czy podać mu kroplówkę czy może jakoś inaczej mu pomóc. kazał nam podjechać do lecznicy an Orła Białego, bo tylko ta w pobliżu była jeszcze otwarta. w lecznicy weterynarz stwierdził u Łatka skrajne odwodnienie i powiedział, że Łatek może nie przeżyć nocy. zabrałam Łatka do domu, położyłam go na łóżku obok ciepłego kaloryfera, podłączyłam mu kroplówkę do wenflonu założonego przez lekarza i spałam obok niego. wszystkie inne koty poza Domino, która musi spać ze mną, bo inaczej ma depresję, wyrzuciliśmy z sypialni. o 5 rano wstałam i pojechałam do lecznicy na Mieszka po kolejną butelkę płynu do kroplówki. oczywiście nie chcieli mi wydać, bo "trzeba było z kotem przyjechać". w końcu przekonałam ich, żeby mi wydali ten płyn. podłączyłam Łatkowi drugą kroplówkę i później położyłam go obok siebie na poduszce i czekałam aż otworzą moją lecznicę. Łatek cały czas był słaby, praktycznie cały czas spał. kiedy zawiozłam go lecznicy, lekarz stwierdził u niego żółtaczkę (faktycznie zauważyłam, że był żółtawy jak go wkładałam do transportera) i że ma płyn w brzuchu. powiedział że Łatek raczej z tego nie wyjdzie. pojechałam do domu i czekałam na wiadomość. O 11.25 zadzwoniłam do lecznicy i dowiedziałam się, że Łatek właśnie odszedł. po prostu zasnął. dwa dni temu nie stwierdzono u niego żadnej poważniejszej choroby. dzisiaj już go nie ma...
za chwilę jedziemy pochować Łatka w ogrodzie moich dziadków. zapakowałam mu do pudełka piłeczkę, bo jeśli się bawił, to właśnie piłeczką. nie mogę się uspokoić i nie mogę przestać za nim tęsknić.
dziękuję Joasiu, że chcieliście dać Łatkowi dom - to jest jedyny dom, który go chciał (poza mną i Łukaszem, bo kochaliśmy i kochamy go niesamowicie).
dziękuję Tobie i annskr, że razem ze mną płakałyście po Łatku.
dziękuję wszystkim cudownym osobom, które trzymały kciuki za tego kota. on wyjątkowo nie miał szczęścia. zabrałam go z ulicy, żeby go uratować i nie udało się. myślę, że za dużo razy zmieniał miejsce pobytu w ciągu ostatniego pół roku i nie wytrzymał psychicznie.
dobranoc, malutki [*]
świat nie będzie taki sam bez Ciebie...