W łapaniu wsparła mnie niezawodna annakk

Umówiłyśmy się na 19 ale spokojnie można tam iść dużo wcześniej (po zmroku było zdecydowanie mniej kotów). Złapałyśmy dwa malce + ok 6 miesięcznego kociaka. Nad kociakiem długo dumałyśmy czy można już go brać na zabieg. Po rozmowie z lecznicą zapadła decyzja że zabieramy.
Złapane kociaki srebrnej to dymy waleczny kociak, i czarny( wydawał się oswojony). Pozostał rudy (od razu po złapaniu poleci do swojego domu

) i drugi dymny kociak którego nie widać od jakiegoś czasu. Czarny kociak ma grzyba na połowie czoła

Zresztą ten 6m też. Biedne te koty.
Co do ogólnej sytuacji to wszędzie kręcą się kociaki. Od 3 do 6 miesięcy. Dziwne jest to, że poza srebrną nie widziałyśmy żadnego dorosłego kota. Rudy z wiosny też się pojawił, zjadł kawałek ścieżki i więcej się nie pojawił. W piwnicy pod 21 przez cały wieczór widziałyśmy tylko srebrną i kociaki, żadnego innego kota. Przychodziły w większości z prawej strony bloku.
Miałyśmy cichą nadzieję, że nie spotkamy karmicielek. Przychodzą teraz zdecydowanie później (miałyśmy informację że między 23 a 24) Niestety przyszły o 22. Skończyło się na wezwaniu straży miejskiej. SM bardzo wyrozumiała, znająca już panie z jakiejś poprzedniej interwencji w tym miejscu. Mogłyśmy spokojnie się spakować i bezpiecznie odjechać. Niestety gdy jeszcze staliśmy przy samochodzie ktoś obrzucał nas z bloku kamieniami. Pomijając możliwość zniszczenia samochodu to miałam szczęście bo dostałam tylko w udo, ale od uda niedaleko do głowy. Dlatego oficjalnie mówię, pojadę tam jeszcze raz, w najbliższą niedzielę i bez względu na efekt, póki te babsztyle chodzą po tej ziemi więcej tam nie pojadę. Jeśli rudy się nie złapie a ktoś będzie chciał spróbować przekażę telefon do osoby która chce go zabrać.