A mówią:nic o nas bez nas.

Widzę, że tu się jakiś krytyczno-pochwalny dialog toczy na temat mojego kociego aspektu. drapak mały jest wynikiem złapania okazji na Allegro i wielkiej(jak się okazało płonnej) nadziei, że Ruda odpuści naszym tapczanom. Kosz wiklinowy to juz zabytek bo ma jakieś 11 lat. Torba to pomysł z forum gdzie wyczytałam, że (chyba)dorcia 44 woziła (chyba)Gabisia w transporterku do weta na rowerze i ręka jej odpadała więc ktoś jej poradził żeby zamieniła go na praktyczniejszą (czyt. lżejszą, cieplejszą i łatwiejszą do trzymania pod pachą) torbę.
Ja o ile pamiętam to pieczarek na zwierzętach nie tłukłam za to mega rozpapraną reakcję alergiczną nieco powikłaną grzybicą na głowie, karku i grzbiecie Przecinka czyli mężowskiego pra-klona Gutka leczyłam i do dziś jest to bardzo wyraźne wspomnienie półfioletowego kota wożonego co drugi dzień rozklekotanym autobusem z podgdyńskiej miejscowości, gdzie wtedy mieszkaliśmy, do lepszego niż gminny weterynarza przez jakiś miesiąc z ogonkiem

Z resztą zwierząt nie było takiego kłopotu bo zamieszkaliśmy obok weterynarza i w razie czego przebiegalismy tylko przez ulicę, a poza tym dość zdrowe byki były.
A Gutka nie oddam na pewno bo wygląda jak Przecinek, który też łamał serca i to nie tylko niewieście.