Diabeł mi zbiegł do piwnicy, łapałam Ją na siłę bo nie chciała wracać na wołanie.
Z TŻtem sobie strzelają aniołki i bawią się w koci-łapci, nawet powstał krótki film na tę okoliczność, ale nie wiem jak go wstawić na youtube, jutro poproszę brata o pomoc.
Nasza gromadka skończyła torbę Orijen, posmakowują teraz Taste of The Wild Rocky Moutain Feline Formula z pieczoną dziczyzną i wędzonym łososiem. Ta karma ma szczególny zapach suszonych ryb, ale /albo, dlatego/ niziołki wyglądają na zadowolone. Mam mieszane uczucia, czy ona jest dobrej jakości, bo niby bez dodatku zbóż i bez kukurydzy, na czym mi bardzo zależy, ale w składzie jest mączka z kurczaka i tłuszcz z kurczaka. Następna w kolejce czeka Acana, jakoś mam wiarę w Kanadyjczyków i kaczki z Ontario
Kiedyś debatowaliśmy z TŻtem na temat diety kotów i doszliśmy do wniosku, że powinny jadać zgodnie z naturą, ale do dziś nie doszliśmy do porozumienia, kto będzie podawał myszki, pochwalę się, że znalazłam na allegro mrożone mysie oseski, ich zamówienie przekroczyło moje możliwości. Hipokryzja wychodzi mi uszami, bo chętnie podałabym kotom mrożone przepiórki, nie mogę znaleźć. Przypomniał mi się film "Przepiórki w płatkach róż", polecam gorąco, jeżeli tylko macie możliwość go obejrzeć, przecudny, intensywny, o sile i magii kobiecych emocji. Nie czytałam książki, szukam, podobnie jak przepiórek.