Wieści z dyżuru ....
W drzwiach przywitała mnie spora „rozpierducha”

Wszystko z parapetów pozrzucane- kocyki, koszyki, poduszki … nawet większość kartek z tablicy korkowej leżała na podłodze razem z pinezkami. Musiała być dobra impreza, ale o dziwo sierści ani krwi nie było.
Pomimo upału większość kotów przywitała mnie, oprócz Kami. Nawet jedzenie nie pomogło. Baaaaardzo długo jej szukałam. W łazience, u niej w szafce, pod łóżkiem … nigdzie jej nie było. W końcu zaciekawiła mnie szafka, która stoi pomiędzy szpitalikiem, a kuchnią. Część rzeczy z tej szafki było wyrzuconych, część moczyło się w pojemniku z wodą. Zajrzałam tam, ale nikogo nie było (tak mi się wydawało). Pomyślałam sobie , że jak koty rozrabiały to „ktoś” chciał się tam schować i tyle. Po dłuższym czasie kiedy myłam podłogę i chciałam zamknąć tę szafkę usłyszałam coś w rodzaju haaaaloooo

ja tu jestem ….. z szafki zza sterty rzeczy wyszła Kami zniesmaczona, fuknęła na mnie i poszła do swojej budki.
Leki podane bez problemu zarówno na ogólnym, jak i w szpitaliku (Kami też zjadła pomimo focha).
Ogólny: Szczoch przy drzwiach do kuchni i jedna kupa plackowata (ale nie znalazłam właściciela tej kupy).
Jakiś karton leżał u Kami na środku pokoju na podłodze. Nie bardzo wiedziałam co z nim zrobić. Jakby „ktoś” go szukał to jest w kuchni po lewej stronie (pod puszkami).
Wegielek- nos zapchany, kicha. Apetyt ma ogromny, gdzie "to" wszystko sie u niego mieści

Wywalał brzuchola i dał się pomiziać.
Seweryn wyszedł z budki i pozwiedzał kociarnię. Spędziliśmy razem sporo czasu, aż jestem w szoku. Posmyrałam go, ale nie wyczesałam (zabrakło już czasu). Później usnął na parapecie u Kami razem z Węgielkiem i Frankiem. Nie miałam aparatu … szkoda …
Franek baaardzo tęskni za "swoim człowiekiem". Zagadywał mnie cały czas, zabiegał o uwagę, chciał cały czas "miziać się". Tylko skąd wziąć tyle czasu ... dla wszystkich... o rety rety
Z tego co słyszałam w piątek ma jechać do swojego "domku". Jeśli to prawda to trzymam za niego kciuki.
Ptyś wylegiwał się na fotelu w pokoju Miśka … eksmitek … (jak zwał tak zwał). Totalnie wyluzowany.
Szpitalik:Mela (miziak niesamowity ale okropna bałaganiara- żwirek był w doniczce z trawą

). Mruczała jak traktor i ugniatała łapkami nawet jak grzebałam w jej uszach. Woda i suche było. Uszy ogarnięte. Kupa i siku OK.
Lolek (bałaganiarz do entej potęgi): w kuwecie wszystko łącznie z posłaniem, część „bobków” poza kuwetą. Oko nadal łzawi

Podałam mu podwójną dawkę leku na odporność- zgodnie z zaleceniem Anetki. Zobaczymy. Suchego-brak, wody niewiele (pomimo, że ma dwie miski- mała i dużą). Lolek miał "kupę mieszaną", więc dostał gastro.
Katia: woda i suche było. Miseczka z wodą prawie nie ruszona. Zamieniłam jej tę dużą miseczkę na mniejszą. Uszy ogarnięte. Nie było łopatki do żwirku, wzięłam tę od Mundka (jak jeszcze był w klatce), odkaziłam i teraz leży na klatce Katie. Taka czerwona, chyba.
Li: wody i suchego brak. Ona ma dwie miseczki z wodą i obydwie były puste. Kupa OK, siki przyspawane do kuwety. Wyrzuciłam jej łopatkę, bo była pęknięta. W klatce armagedon. Wyjęłam z jej klatki różowy ręcznik, bo był przysypany żwirkiem z kuwety i chyba jej zawadzał, położyłam go na klatce, bo nie bardzo wiedziałam co z nim zrobić. W koszyku z lekami u Li oprócz Zylkene i BioProtectu był jeszcze jeden lek. Niestety nie podpisany … trochę podobny do VetoMune albo KalmVetu. Dałam go Li (po konsultacji z Anetką) … ale co to właściwie za lek i jak się nazywa, może ktoś wie ???
Anetka prosiła, żeby odstawić Li BioProtect i zmazać z rozpiski Hemowet (bo się już skończył). Li można dawać normalne mokre a nie gastro, bo kupy jej są OK. Ale tego już nie poprawiłam na tabliczce. Skleroza nie boli
Mundek- uszy ogarnięte, kupy OK. Nie wyczesany (totalny brak czasu

)
Martuś miałaś rację on nie jest jedynakiem. Pozwiedzał, towarzyszył mi w różnych czynnościach (tak samo jak Franek i oczywiście Makalu

). Fajny z niego kot i do tego baaaardzo kontaktowy. W końcu wrócił do szpitala i usnął na parapecie.
Karma gastro jest w lodówce, owinięta ręcznikiem jednorazowym. Danusia jak nie zapomnisz to wykorzystaj ją. Trochę poprzestawiałam w dawnym pokoju Miśka.
Pozamykałam okna.
Wyprałam namiot, który był namoczony w wannie.
Zamoczyłam suszarkę na naczynia (przyszedł już jej czas

). Danusia jakbyś mogła to „ogarnij” ją troszkę.
Zylkene- zostały 4 sztuki w koszyczku u Li (biało- niebieskie). I to chyba tyle. Szukałam ale nie znalazłam- ani biało- niebieskiego ani niebieskiego.Wyrzuciłam zużyty Feliway (ze szpitala i od Kami).
Umyłam podłogi.
To na tyle. Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam.