Proszę o wybaczenie wszystkich zainteresowanych, że piszę dopiero teraz.
Na początku kociaki nieźle się futrowały, ale chyba nie muszę o tym pisać...

Malutka w samochodzie cały czas płakała, jak przyszła do domu troszkę się uspokoiła, jednak płacze zostały zastąpione warczeniem, fukaniem i krótszymi okresami miauczenia. Jak Marcepan ją zobaczył nagle stał się jakimś innym kotem, niż ten, którego znaliśmy do tej pory. Myśleliśmy, że jest łagodny i przyjazny, a tu nagle nie tylko urósł w porównaniu z nią - przy niej jest wieeelki (nasz mały kotusek), ale urósł też w takim znaczeniu, że wyglądał jak napakowany macho

A ona taka biedna dama w opałach... Po tym jak się przed nią 'prężył', zaczął ją okładać, mała na szczęście się broniła, ale nie zawsze jej to wychodziło. Momentami strasznie się kotłowały i to kotłowanie trwało do późnych godzin nocnych. Zdziwiłam się jak się obudziłam rano, a one spały u mnie w nogach (oczywiście zachowawszy bezpieczny odstęp od siebie

). Z dnia na dzień wyglądało to lepiej, ale nie szło wcale gładko. Były chwile kiedy Marcepan próbował się z nią zakumplować, a ona go odtrącała (w ogóle wydaje mi się, że będzie z niej bardziej niezależna kotulka) - było mi go szkoda. Tak samo jak wtedy, gdy zauważałam, że Marcepan nie robi tego, co zwykle, że zmienia swoje nawyki, które kiedyś bardzo lubił, pod jej wpływem. Trochę się obawiałam, że nie jest zadowolony. Z drugiej strony nasza mała Panna Cotta (na razie tak na nią mówimy) czasami dostawała taki wycisk (a przecież jest bardzo malutka i nie może się tak dobrze bronić), że obawiałam się, że ją też krzywdzimy. Na szczęście od piątku jest już coraz lepiej - ich walki nie są już na poważnie, czasem jak kotka głośniej zamiauczy Marcepan ją puszcza i chyba ogólnie zaczynają się lubić. A my z Piotrkiem wpadliśmy po uszy (szczególnie Piotrek) - Panna Cotta

, więc chyba nici z tego tymczasu
Przesyłam kilka zdjęć:
zdjęcie do oglądania z przechyloną głową


jedna z podejmowanych przez Marcepana prób, żeby skraść buziaka Pannie - tym razem prawie udana

i jeszcze jedno dla Cioć

Podziękowania dla Gosi i pani doktor Ani z lecznicy za cynk
