swietne powiedzonko

Mi tez szkoda, ale nawet Justyna przyznala, jak z nia rozmawialam przez tel, ze na sile nie ma sensu, choc szkoda kotkow. Pare metrow od mojego bloku szweda sie czarny, ok.polroczny kotek (nie znam plci), sliczniusi, miziasty, choc troszke nieufny z poczatku, ale spragniony czlowieka jak wody, bo barankuje do reki i zaczepia do zabawy

A jak cudnie mruczy przy glaskaniu

Na razie zyje sobie na wolnosci, bo prawdopodobnie ma dom, znajoma to sprawdza. Jesli nie ma, to chcialabym miziakowi tez znalezc choc DT, a dosc spokojny kociak, wiec...

Tylko sie nie rozdziele! Nie mam sumienia dac go do schronu, bo miziak, pro-ludzki, gadula, slodziak

a z drugiej strony na wolnosci tyle niebezpieczenstw... Zadne z wyjsc nie jest najlepsze. Gdybym choc na tymczas mogla, to bym malca wziela do siebie... W tej chwili musze swoja uwage poswiecic tak samo jemu jak i tym malenkim tygryskom. Ale jesli ich opiekunka nie bedzie chciala wspolpracowac, informowac mnie o kazdym kroku zwiazanym z kotami (tak jak o tym uspieniu kociaka, dowiedzialam sie od osob trzecich), to ja nic nie zdzialam. Koty nie sa u mnie, wiec wspolpraca musi byc!