Nie mam dzisiaj sily na nic a na slowne przepychanki tym bardziej.
Piotrus zostal wydany tylko na wylacznie moja prosbe poniewaz lekarz prowadzacy nie zgodzil sie na wydawanie kota w takim stanie ( rowniez nie dawal mu duzych szans na przezycie).
Moje oddanie Piotrusia mialo na celu pomoc mu ale liczylam sie, ze moze odejsc, byl w fatalnym stanie.
Zab byl wyrwany razem z korzeniem. Od zeba nie dostaje sie zapelenia pluc a jedynie chore nerki, ktore u Piotrusia funkcjonowaly, co widac bylo po wynikach krwi.
Maja, nawet nie wiesz bo i skad jakie przypadki lecza i ratuja moi weci.
Jesli trzeba miec pretensje to tylko do mnie poniewaz to ja opiekuje sie kotami. Nie znalazlam Piotrusiowi domu wczesniej, moja wina. Oddalam kota, ktorego rokowania byly bliskie zeru. Moja wina.
Nie jestem cudotworca
Jest mi dzisiaj cholernie smutno z powodu Piotrusia a na dodatek moj wlasny kot tez ma kiepskie rokowania. Te dwa dni sa decydujace.
Nie wieszajcie psow na lekarzu, ktory wyciaga tak chore przypadki bo nie macie pojecia jak krzywdzace sa te opinie.
To tyle. mam dosc, jesli Bodzio rowniez odejdzie to mnie sie juz nie chce nic.