gosiaa pisze:Kurcze ale to już za chwilę będą dwa tygodnie jak Bernard u Ingi zamieszkał, no musiał się przecież trochę oswoić

nie oswoił się

już nie wiem, może ja coś źle robię?
wczoraj znowu mi spylił, machnęłam ręką, niech se polata.
Błąd!!! Podwójny!!!
po pierwsze znalazłam glistę w kuwecie dużych kotów, no musiała wyleźć z Berniego, innej możliwości nie widzę. Martwa była, ale w całości, ładnie wypasiona - piękny okaz
a po drugie - złapanie małego drania to był horror, thriller i w ogóle komediodramat. Udało mi się zapędzić Bernarda do salonu i pozamykać drzwi. Tym sposobem ograniczyłam mu przestrzeń do uciekania z 83 na 30 metrów. Ale kto u mnie był, to wie, jak ten salon wygląda, jest zagracony niemożebnie, i jeszcze ten jadalniany stół z krzesłami.

Podejrzewam, że moje próby złapania srebrnego ogona z zewnątrz mogły wyglądać niczym głupawa komedia z lat sześćdziesiątych, ganialiśmy się wokół kanapy, stolika, mały uciekał między nogami krzeseł, bałam się tylko, żeby nie odkrył wejścia za segment bo wtedy to już mogiła

w końcu wlazł do budki. No ok, myślę, luzik, teraz go mam. Aha!

CoolCotek nagle przestał być CoolCotkiem, zmienił się w CoolTigera co najmniej: kły i pazury, phyyy, aaaaa, wrrrrr, pełna kakofonia
zwątpiłam, przygniotłam go w końcu poduszką, czyli zastosowałam metodę podpatrzoną u CoolCaty w stosunku do schroniskowych dzików

Bardzo proszę o zrozumienie, mam dziś spotkanie z wychowawczynią z podstawówki, nie chciałabym występować z gustowną szramą na twarzy i pogryzionymi rękoma, to starsza Pani, mogłaby się przejąć za bardzo
no i tak sobie żyjemy z dzikim kotem...
